niedziela, 13 października 2013

Rozdział X

Louis uśmiechał się do swoich myśli zapalając papierosa. Wciąż nie mogłam się przyzwyczaić do widoku tej słodkiej buzi w zestawieniu z tym małym, tytoniowym mordercą. Palenie w zupełności do niego nie pasowało, przez co za każdym razem, gdy tylko zaciągał się dymem, przywodziło mi to na myśl arcydzieło sztuki oblane przez przypadek kawą albo Słoneczniki van Gogha, na których ktoś położył ociekające tłuszczem kotlety mielone. Poczęstował i mnie, przy czym nawet na sekundę nie zniknął z jego twarzy cień przyjaznego uśmiechu, takiego, który zdarza się ludziom wtedy, gdy dostają coś, na co długo czekali, albo unoszą triumfalnie kąciki ust ku górze podziwiając efekt swojej pracy, z której wyraźnie są dumni. Dokładnie ten rodzaj przyjemnego uśmiechu był niemal przyklejony do Louisa twarzy.

- Więc masz brata. – zaczął tonem filozofa objaśniającego zawiłe koncepcje, jednak jego głos wciąż brzmiał pogodnie i miło – To już jakaś informacja. Opowiedz resztę. – spojrzał mi w oczy. Nie wiedziałam do końca co miał na myśli mówiąc „resztę” i chyba wolałam o tym nie myśleć. – Masz jeszcze jakieś rodzeństwo? – zapytał widząc, że znowu potrzebuję pytań pomocniczych i dalej patrzył prosto na mnie.

- Nie. Szczerze mówiąc to nawet Sam nie jest do końca moim bratem… - zamyśliłam się. Od wielu lat nie traktowałam go jak brata... Chwila. Ja nigdy nie traktowałam go jak brata i najczęściej w ogóle zapomniałam o tym fakcie. Szczególnie po tym, jak wyprowadził się z naszego rodzinnego domu.

- Jak to „nie do końca” jest twoim bratem? Bratem się jest, albo się nim nie jest. – był wyraźnie zdezorientowany – Bycie „nie do końca” bratem jest jak bycie „nie do końca” w ciąży, albo, nie wiem, „nie do końca” mężczyzną. Chociaż w dzisiejszych czasach to ostatnie mógłbym jeszcze zrozumieć, ale pozostałych nie. – uśmiechnął się, a ja automatycznie odwzajemniłam uśmiech słysząc jego zabawne i nieco nowatorskie porównania.

- Moi rodzice przez długi czas starali się o dziecko, ale nic im z tych starań nie wychodziło. Jeden lekarz po drugim, wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że pastorowie nie mają żadnych szans na potomstwo. Wtedy zdecydowali się na adopcję. I adoptowali malutkiego Sama. – Louis zrobił minę mówiącą „a więc to tak” i jakby wyrażającą lekką samokrytykę wobec jego osoby, z powodu, że wcześniej sam nie wziął takiego rozwiązania pod uwagę. – Sam to mój przyrodni brat. Ja jestem wynikiem cudu, czy może pomyłki, albo jakichś ingerencji sił wyższych, nie mam zielonego pojęcia, w każdym razie moja matka urodziła mnie, gdy jej syn miał już cztery lata. – westchnęłam, ale jednocześnie byłam zdziwiona, że opowiadanie o swoich początkach przyszło mi z taką łatwością. – Więcej szczegółów na temat mojego urodzenia niestety nie mogę zdradzić. Wiesz, niezbyt dobrze pamiętam, nie chciałabym nic poprzekręcać… - dodałam radośnie i puściłam do Louisa oko nieco ośmielona swoimi wyznaniami.

- To wiele wyjaśnia. – zgasił papierosa i milczał dłuższą chwilę wpatrując się w jakiś punkt na ścianie. – Czemu nie pojedziesz do brata, skoro za nim tęsknisz, albo nie zadzwonisz, żeby przyjechał? – zapytał akurat wtedy, gdy już myślałam, że zmieni temat.

- Lou, proszę, nie dzisiaj… - wbiłam wzrok w ognik umierający na niedopałku w popielniczce.

Louis wstał i usiadł tak blisko mnie, że czułam jego zapach i bijące od niego ciepło. Nasze ciała nie stykały się, w zasadzie odkąd go poznałam, wciąż nawet ani razu go nie dotknęłam, mimo tego jego bliskość działała na mnie w bardzo niezrozumiały, sprzeczny sposób – z jednej strony poczułam, że momentalnie zaczynam się pocić, a moje serce wchodzi na takie obroty, że słychać je w drugim końcu pokoju, jednak paradoksalnie świadomość tego, że ten mężczyzna jest tak blisko mnie, działała kojąco i uspokajająco, dawała poczucie bezpieczeństwa i ciepła. Miałam wrażenie, że tą schizofreniczną dwojakość powoduje zapach Louisa. Czułam go bardzo wyraźnie i z każdym wdechem zaciągałam się nim dyskretnie, aż po krańce wytrzymałości płuc. Była to niezwykle intrygująca i najzwyczajniej w świecie przyjemna woń mieszanki lawendy i rześkich cytrusów. Mogłabym ją zamienić na tlen i oddychać tylko i wyłącznie tym zapachem. Żyć dzięki niemu.

- Posłuchaj. – odkręcił się w moją stronę i wbił swoje spojrzenie prosto we mnie z taką siłą, że na chwilę przestałam oddychać – Na pierwszy rzut oka widać, że jesteś sadomasochistką. Tak, w zupełności. – otworzyłam usta, żeby zaprzeczyć, ale Louis uciszył mnie jednoznacznym gestem. – Nie wiem, co cię gryzie, ale wiem, że na pewno nie należysz do osób radosnych i zadowolonych z życia. Na każdym kroku bijesz się z myślami, wciąż coś wspominasz, o czymś, o kimś, myślisz… To nie zniknie, Miley. Nie wyrzucisz tego z głowy, zamykając to w niej. – dodał nad wyraz opiekuńczym tonem, od którego miękło serce.

Wbiłam wzrok w swoje własne stopy. On miał rację i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Co prawda zaskoczyła mnie spostrzegawczość i tak wnikliwa analiza mojej osoby po zaledwie kilkunastu godzinach spędzonych wspólnie, ale z drugiej strony imponowało mi to. Tak, zdecydowanie Louis zaimponował mi tą bezpośredniością, naturalnością, błyskotliwością obserwacji drugiej osoby, a przede wszystkim milutko w środku łechtał mnie fakt, że to ja byłam tym obiektem i to właśnie mnie tak wnikliwie studiował na każdym kroku. Ciekawiłam go. Nie byłam mu obojętna. Obchodził go mój los. Nie potrafił tylko zrozumieć jednej rzeczy – wiedział, że wgniatam chaos swoich myśli w głąb siebie i to mnie unieszczęśliwia, ale nie rozumiał, że nie umiem inaczej. Miałam ochotę opowiedzieć mu wszystko, co mnie gryzło, e tam opowiedzieć – narysować, zatańczyć, wyśpiewać, zrobić teatrzyk, nakręcić film z życia, wszystko, aby tylko podzielić z nim moje myśli i zobaczyć błysk zrozumienia w jego oczach. Wiedziałam, że mogę mu o wszystkim powiedzieć. Obawiałam się tylko, że w tych niebieskich tęczówkach wymaluje się zamiast zrozumienia współczucie i litość. Ta wizja była dla mnie blokadą dla jakichkolwiek zwierzeń. Nienawidziłam, gdy ktoś się nade mną litował, nie chciałam mdłych pocieszeń i konwencjonalnych, nic nieznaczących tekstów w stylu „nie martw się” i „będzie dobrze”, którymi prawdopodobnie Louis i tak by mnie nie uraczył, to nie w jego stylu, ale wolałam nie ryzykować zrobienia z siebie ofiary. Nie chciałam, żeby patrzył na mnie jak na dziewczynkę pokrzywdzoną przez los.

- Dobra, pomogę ci. – zaproponował nie otrzymując uprzednio żadnej odpowiedzi poza moim tępym spojrzeniem wbitym w podłogę – Mam cztery siostry. Tylko Lottie jest starsza i tylko z nią mam dokładnie tych samych rodziców, więc poniekąd potrafię sobie wyobrazić twoje relacje z Samem. Chociaż to nie do końca tak. Moi rodzice rozwiedli się, gdy miałem sześć lat. Ojca ledwo pamiętam. Matka ponownie wyszła za mąż i dzięki temu mam jeszcze trzy młodsze siostry, ale to, że mamy innego ojca w ogóle nie gra roli, kocham je i traktuje tak samo jak Lottie. Poza tym zawsze uważałem mojego ojczyma za prawdziwego ojca. To naprawdę równy gość, polubiłabyś go. – Louis uśmiechnął się do mnie ciepło, poprawił niesforne kosmyki włosów i klepnął się ręką po nodze. – No, to teraz jesteśmy kwita. Bawimy się dalej? – zapytał i znowu zaczął wiercić się podekscytowany jak niecierpliwe dziecko w oczekiwaniu na ciasteczka.

- Co ty znowu wymyśliłeś? Chowanego? Berka? – spojrzałam na niego podejrzliwie unosząc do góry jedną brew.

- Nie. Zapoznawanie. – uśmiechnął się tak szeroko, że gdyby nie miał uszu, to chyba jego uśmiech przebiegłby dookoła głowy. – Runda pierwsza. Nazywam się Louis William Tomlinson. Ty? – obdarzył mnie teatralnym spojrzeniem naśladującym pełne napięcia spojrzenia prowadzących w teleturniejach.

- Aleś ty głupi, Lou! – nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem, po czym jednoznacznie, z rozmachem pacnęłam się ręką w czoło.

- No dawaj, dawaj. – nie dawał za wygraną.

- Miley Vasply. – powiedziałam i poczułam lekkie zażenowanie, że każe mi się przedstawiać.

- Błąd! Przegrałaś. – krzyknął i tryumfalnie poprawił włosy z miną lwa, który właśnie został samcem alfa i królem całej sawanny. – Więc jak się nazywasz? – uśmiechnął się po raz kolejny, tym razem jednak był to uśmiech znaczący, wymowny i niezwykle cyniczny.

Nie miałam zielonego pojęcia, co on kombinuje, o co mu właściwie chodzi i jakiej odpowiedzi ode mnie oczekuje. Nie odpowiedziałam od razu, zaczęłam zastanawiać się nad zasadami jego kolejnej, dziwacznej gierki. Podałam swoje prawdziwe imię, czego on jeszcze chciał?

- Przestań, to dziecinada. – machnęłam ręką i poczułam, że naprawdę zaczyna mnie to wszystko lekko irytować.

- Nie. Nie przestanę – wstał i kucnął dokładnie naprzeciwko mnie. W moje nozdrza uderzył zapach lawendy, cytrusów i żelu do włosów. Tym razem nie podziałało to kojąco. – Jak chcesz rozmawiać z ludźmi, skoro nawet nie chcesz się właściwie przedstawić? Wiem, że masz drugie imię, Zayn przecież widział twój dowód. Nie zapomniał się pochwalić. – podparł głowę na rękach, a ja aż syknęłam na te słowa. – Chciałbym cię poznać, wiesz? Prawdziwą ciebie. Chcę znać te demony, które mącą ci w głowie, to wszystko, co nie pozwala ci normalnie zasnąć, tylko każe wybiegać z ciepłych łóżek po piątej rano mimo ciężkiej nocy. Miley…

Na jego twarzy nie było nawet cienia poprzedniego uśmiechu i radości. Mówił powoli i delikatnie, tak jakby chciał przytulać mnie każdym słowem, każdym tonem jego głosu, wszystkimi zdaniami, które wypływały z jego ust. Poczułam, jak w kącikach oczu zbierają mi się łzy. Louis był dla mnie jak lek przeciwbólowy, w jego zachowaniu było tyle czułości i ciepła, jakiego od dawna nie doświadczyłam od żadnej osoby. Chciałam mu o tym wszystkim opowiedzieć, wypłakać się na ramieniu, ale głos zatrzymywał się uwięziony gdzieś w zaciśniętym gardle. Słuchałam jego słów i za każdym razem, gdy już podejmowałam decyzję, że opowiem mu o wszystkim, wybierałam sobie konkretny moment, chciałam otworzyć usta i… Nie potrafiłam tego zrobić. Po prostu nie potrafiłam. Byłam na siebie zła. Wściekła. Z każdą sekundą rosło we mnie poczucie bezradności i zagubienia. Louis był w tamtej chwili taki kochany, a ja mimo szczerych chęci nie mogłam mu się odwdzięczyć. Czułam, że złość bierze nade mną górę, miałam ochotę powiedzieć całemu światu, żeby szedł do diabła i dał mi spokój. W mojej głowie pojawiło się wspomnienie Sama, ten ostatni raz, kiedy go widziałam, gdy wyrzucił mnie na bruk, na zbity pysk, jak worek śmieci, mnie, swoją ukochaną siostrzyczkę.
Coś we mnie pękło.

- Druga próba. Nazywam się Louis William Tomlinson. A Ty?

Coś we mnie pękło.

- Wiesz, co ci powiem? Wal się. – byłam rozwścieczona. W sekundę wyjęłam z kieszeni srebrną broszkę i z rozmachem rzuciłam ją na stół. Źrenice Louisa natychmiast przybrały wielkość spodków. Przeraził się – Chciałbyś wszystko wiedzieć, tak? Dobrze, będziesz wiedział, skoro tak ci na tym zależy. – gwałtownie podniosłam się z kanapy – Pewnie ciekawi cię, dlaczego nie mam domu? Nie mam domu, bo spłonął. – moje spojrzenie ciskało gromy – Nie mam też rodziców, wiesz? Nie mam rodziców, bo żywcem spłonęli uwięzieni w pożarze, a ja żyję, bo kiedy oni krzyczeli błagając o pomoc, ja pierdoliłam się z Samem na jego blacie w kuchni! – krzyknęłam. Łzy ściekały strumieniem na moją bluzę – Więc wal się. Blat był mahoniowy! – wydarłam się na całe gardło i pobiegłam w kierunku drzwi. W momencie, gdy chwyciłam za klamkę, poczułam rwący ból w lewym nadgarstku. Odwróciłam się. Za moimi plecami stał Louis, który mocnym, pewnym chwytem trzymał mnie za rękę.

- Puść mnie, do cholery! – szarpałam ręką próbując się oswobodzić, jednak sprawiałam sobie jedynie większy ból. Louis nie ustępował. W jednej chwili pewnym, zdecydowanym ruchem pociągnął mnie do siebie z taką siłą, że poleciałam prosto na niego jak bezwładna, szmaciana lalka. Objął mnie obiema rękami tak mocno, że można by to było uznać wręcz za gest brutalności. W sekundę opadłam z sił.

- Ciiiii… Już dobrze, nie płacz… Spokojnie, jestem przy tobie. – miękki głos szeptał mi do ucha. Zadrżałam. Ze wszystkich stron otaczała mnie niezwykle intensywna woń rześkiej lawendy. I gorące, męskie ciało. Louis. On istniał. Naprawdę. Czułam go, nareszcie go dotykałam. Przyległam do niego całym ciałem. Jego ręce głaskały mnie po głowie i tuliły mocno do siebie, a łzy schły na moich policzkach. Louis. Boże. Louis.

- Przepraszam… ja…

- Nic nie mów. – szepnął – Nie trzeba. – dodał kładąc sobie moją głowę na ramieniu. - Gdybyś jeszcze kiedykolwiek miała wątpliwości... Jesteś wynikiem cudu. Jesteś cudem, Miley.




38 komentarzy:

  1. Czy mi sie wydaje czy jestem pierwsza? :D
    O.o tego sie nie spodziewałam ;o
    Ciekawa jestem co będzie w następnym rozdziale :D
    Tak w ogóle to chciałabym Ci podziękować za to, ze komentujesz wszystkie komentarze, to jest mile, ze autor nie olewa swoich czytelników :)
    Pozdrawiam ciepło :) xx <3 ~jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jak się nie spodziewałaś to bardzo dobrze! :D A pewnie, że komentuje i pewnie, że nie olewam, was? No jak to by tak można było w ogóle <3 A już Ciebie szczególnie, bo jesteś ze mną praktycznie od początku i wciąż czytasz i cieszy mnie to bardzo za każdym razem jak widzę Twój komentarz, że Cię nie zanudziłam ^^
      Buziaki :) xxx

      P.S. Bardzo podoba mi się imię Jola <3 :D

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny *_*
    Nie mogę doczekać się następnego ! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Patrzyłam na komentarze pod poprzednim rozdziałem i ze zgrozą stwierdziłam, że brakuje tam mojego! Jak ja mogłam zapomnieć pozostawić po sobie komentarz. Dręczą mnie wyrzuty sumienia! Ale to już się nie powtórzy, komentarze będą pod każdym rozdziałem, tradycyjnie długie :) Lubię tajie po sobie zostawiać, a po za tym muszę podzielić się moimi przemyśleniami. Rozdział poprzedni krótko i treściwie - cudowny! A ten? No nie wiem od czego zacząć! Najlepiej od początku. No wię szczerze połączenie Lou i papierosa nie przypadło mi do gustu. Tak jak to opisałaś. Jego słodka buźka z tym papierosem to zupełne przeciwieństwa. A wiesz, że gdy wspomniał o tej zabawie to serio pomyślałam, że chce się bawić w chowanego lub berka? cx Choć na początku miałam bardziej sprośne myśli... Haha, no więc dalej... On jest przyrodnim bratem? To dla mnie trochę spraw wyjaśniło. Ale jednego za żadne skarby bym się nie spodziewała. Jej wypowiedzi, tych słów "Wal się". W końcu poznałam choć część historii Miley Vasply. Jak czytałam o tym pożarze, śmierci rodziców, to jeszcze jakoś tłumiłam emocje. Jednak wtedy powiedziała coś co sprawiło, że moje oczy były dosłownie jak dwa spodki. Nie wiem, ale miałam jakieś przeczucie w wiązku z nią i Samem, ale to i tak po prostu mnie zatkało. Bałam się strasznie, że ona wyjdzie i już więcej nie pojawi się w życij Lou, ale on złapał ją za nadgarstek i przytulił. W tamtym momencie się rozpłynęłam. On naprawdę chce jej pomóc, nie jest mu obojętna. Najbardziej rozczuły mnie jego słowa na sam koniec rozdziału... Jesteś cudem Miley... Kocham! Jeju, jak ty na mnie wpływasz? Coraz bardziej zatracam się w ich historii, Miley i Lou. Czytając to odrywam się od rzeczywistości i przenoszę się tam. Tak wpływasz na emocje czytelnika, że czuję jakbym stała tuż obok nich, wszystko bacznie obserwując. Nie spodziewałam się, że Insomnia tak bardzi sprawi, że zwykły dzień nabiera kolorów. Dziękuję kochana, od razu uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Najlepsze jest to, a może zadziwiająco dziwne, że po przeczytaniu twojego rozdziału nie zapominam o nim, tylko póki się nie pojawi nowy analizuję sobie stary. Przywracam towarzyszące mi przy czytaniu wspomnienia. Mam ochotę się rozpłakać, bo słucham teraz piosenki "Moments", dlatego moja wypowiedź zawiera tak dużo emocji. Po prostu ich głosy i tekst tej piosenki wywierają na mnie ogromny wpływ. Nie no chyba muszę sięgnąć do słownika synonimów i szukać synonimów do takich określeń jak idealny, fenomenalny, piękny, niesamowity, cudowny... Zabrakło mi już słów. Więc uznaj, że te określenia wyrażą mój zachwyt i podziw do ciebie. Z całego serca gratuluję tak dużego licznika wyświetleń, ale wiesz, że zasługujesz na więcej? Oj zasługujesz. Tak skromnie dodam, że bardzo często odwiedzam bloga i przyczyniam się do tej liczby. Haha, tak wiem, ja bardzo słynę ze skromności :) Tak jak w jednym z komentarzy jest napisane wręc uwielbiam, gdy autor opowiadNia odpowiada na komentarze. Czuję się wtedy, że naprawdę bierze je pod uwagę. Naprawdę to jest kolejny plus twojego bloga. Podobają mi się terminy dodawania rodziałów, choć nie mam bladego pojęcia jak ja wytrwam do następnego weekendu To będzie udręka bez kolejnej części Insomni. No ale już zaczynam odliczać sni do weekendu co będzie czy też następnego. Wiem, że i tak będę sprawdzać ten blog więcej niż raz dziennie, więc nie ominie mnie moment, w którym się ukaże. No, mam nadzieję, że dotrwałaś do końca tego komentarza. Jeśli tak, to gratuluję, bo ja się czasami dziwię, że jestem w stanie tyle napisać. Dziękuję, że jesteś kochana i za rodział. Leoszy nie mógł być. Pozdrawiam ciepło, życzę weny i czekam na kolejny rozdział. Oby pojawił się szybciutko, bo już się niecierpliwię :)
    Nika. x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja czasem dziwię się nie z tego powodu, że potrafisz tak dużo napisać, ale że chce Ci się xD Z czego ja oczywiście bardzo, bardzo się cieszę! :)

      Cieszę się, że moje opowiadanie wywołuje u Ciebie pewne emocje, to chyba najlepszy komplement, jaki mogłam dostać, bo zawsze ten czynnik był dla mnie wyznacznikiem dobrej lektury. Dziękuję Ci za te wszystkie miłe słowa, obszerne komenty i nabijanie licznika wyświetleń, też jesteś cudem kochana <3 :)
      Pozdrawiam ciepło xxx

      ...beeefooooore you leave me toodaaaay... [też kocham "Moments", gdy pierwszy raz usłyszałam tę piosenkę to się popłakałam i nie mogłam się od niej oderwac! <3 ]

      Usuń
    2. Przy twoich rozdziałach zawsze mi się chce pisać komentarze szczególnie długie! :) Na mnie zawsze możesz liczyć! Moje opinie zawsze są szczere i cieszę się, że ci się podobają.

      If we could only have this life for one more day, if we could only turn back timeee... Ach, ja też płakałam, jak bóbr cx I nadal płaczę, niesamowita piosenka <3

      Pozdrawiam ciepło i czekam! :)
      Nika. x

      Usuń
  5. Ale mną trząchnęło! Wow! Nie spodziewałam się tego, niezły zwrot akcji :D Zakochałam się od pierwszego rozdziału i czytam jednym tchem. Jak ja przebrnę przez ten tydzień?! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże jaka historia ma Miley. rozdział świetny czekam z niecierpliwością na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziewczyno, dziewczyno, dziewczyno.. Co Ty ze mną robisz?
    Szare popołudnie, siedzę w książkach robiąc notatki na test powtórkowy ze średniowiecza z opartą głową na ugiętej ręce i wpatruję się we wszystkie zagadnienia, którę muszę uwzględnić. Spoglądam na telefon i zastanawiam się - może dodałaś rozdział? Bez zbędnej zwłoki znajduję w przeglądarce zapisany link i jedno kliknięcie przenosi mnie do Twojego świata. A tam czeka mnie kolejna porcja wydarzeń, która poprawia humor. Mogę śmiało zaśpiewać: Baby you light up my world like nobody else :)
    Kolejne wspólnie spędzone godziny Miley z Lou, dalsza część ich rozmowy, poruszająca niezwykle interesujące tematy. Wiem, że się powtarzam, ale uwielbiam Cię! Sposób, w jaki opisujesz ich relacje, myśli, sytuacje jest na bardzo wysokim poziomie, niejedna pisarka nie może pochwalić się takim talentem, jaki Ty posiadasz. Insomnia jest niczym książka, tylko w wersji blogowej. I szczerze przyznaję, że jest moją ulubioną. Tytuł został świetnie wybrany, bo masz chyba świadomość, że niektórym, a w szczególności mnie spędzasz sen z powiek, gdyż przez te emocje i spekulowanie co będzie dalej nie mogę czasami spać. Odtwarzam sobie wszystkie chwile między Miley i Lou, ponownie rozczulając się, wzdychając, przeżywając to jeszcze raz i może to głupie, ale chciałabym nawiązać z kimś taką więź, jaka jest między głównymi bohaterami. Jeśli kiedyś wydasz książkę (co mam nadzieję się stanie) będę mogła się pochwalić, że poznałam Ciebie wcześniej i już wtedy byłam pod Twoim urokiem pisania. Myślę, że wtedy należeć mi, Twoim wszystkim czytelniczkom, będzie się egzemplarz ze specjalną dedykacją.
    Co mogę powiedzieć o dziesiątce? Pierwsza myśl, do której chciałam się ograniczyć, ale nie wytrzymałam to: WOW! Coraz więcej wiemy o Miley, a także Lou się otwiera. Jego słowa (pozwolisz, że zacytuję): "Chciałbym cię poznać, wiesz? Prawdziwą ciebie. Chcę znać te demony, które mącą ci w głowie, to wszystko, co nie pozwala ci normalnie zasnąć, tylko każe wybiegać z ciepłych łóżek po piątej rano mimo ciężkiej nocy. Miley…" to coś niesamowitego... Słuchałam przy tym akurat przypadkowej piosenki, wolnej, która idealnie wpasowała się w klimat i wtedy chyba znalazłam się w niebie. Już do siebie doszłam, ale to uczucie nadal we mnie tkwi. Jesteś czarodziejką, bo niewielu wzbudza we mnie podobne reakcje. Dlatego tak bardzo lubię tu wchodzić. Nie gnasz z akcją, skupiasz się na prozaicznych rzeczach, jak rozmowa, która wbrew pozorom ma ogromne znaczenie i nawet nie myśl, że może nudzić! Kiedyś bałam się długich opisów, bo brakowało w nich tego czegoś, ale tutaj to się nie zdarza. Czytam Twoje opisy i widzę to wszystko w swojej wyobraźni tak dokładnie, jakbym siedziała tam z nimi. Kolejne podziękowania w Twoją stronę za to.
    Nie wiem, co jeszcze mogę napisać, ponieważ zachwytu nie da się wyrazić słowami, a głupio się cały czas powtarzać, więc następnym razem słownik wyrazów bliskoznacznych stanie się moim najlepszym przyjacielem.
    Rozświetliłaś mój dzień i nadałaś mu kolorów, których dzisiaj już się nie spodziewałam. Teraz siedzę z wielkim uśmiechem i mam zapał do dalszej przebieżki z filozofami i ideałami średniowiecznymi. Dzięki 
    Myślę, że wytrzymam tyle, ile trzeba, do kiedy pojawi się kolejny rozdział, ale i tak nie powstrzymam się przed zaglądaniem tutaj. Insomnia jest moją siłą i jednocześnie słabością. No i gratuluję liczby wyświetleń, zasługujesz na to i na więcej! Udanego tygodnia 
    Pozdrawiam i ściskam cieplutko xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mamy taką relację w obie strony - ja sprawiam, że Twój dzień staje się lepszy i Ty to samo robisz z moim :) Od samego początku staram się pisać Insomię bardziej jako książkę niż zwykłe, blogowe opowiadanie, więc miło mi słyszeć [a w sumie czytać], że tak ją odbierasz. Dajesz mi tyle radości tymi komentarzami, awwwww.....! <3

      Mówisz, że myślisz w nocy o moich rozdziałach? Śmiesznie się składa, bo możemy poczuć taką duchową jedność - fabułę Insomnii wymyślam w nocy, gdy nie mogę spać. Wtedy planuje dokładnie rozdziały, co w nich będzie, czasem nawet dokładne dialogi, czy opisy, więc śmiesznie się składa i potwierdza to tylko teorię, że jednak Insomnia jest trafionym tytułem :D

      A co do średniowiecza... Nie wiem, czego dokładnie potrzebujesz, ale mam miliony notatek z filozofii średniowiecznej i [głównie] literatury, więc jak coś mogę Ci podrzucić ;)

      Trzymaj się ciepło i jeszcze raz dzięki! xxxxxx

      Usuń
    2. Minnie świetnie to opisała, dokładnie tak samo jaram się twoim blogiem *-*

      Usuń
  8. Świetne <3333333333

    Kocham to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  9. super, świetnie, ze znalazłaś czas aby to napisać i wstawić :) mam nadzieję, że będziesz dodawać co tydzień lub nawet częściej jak się uda ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nic tak nie poprawia mi humoru, jak kubek gorącej herbaty z cytryną i dobra książką, w tym wypadku dobry rozdział :) Uratowałaś mi dzień, Ty i okładka midnight memories :)
    A więc moje pierwsze odczucia względem Samuela nie były do końca błędne. Przyznam szczerze, że kiedy Miley powiedziała, że jest jej bratem, to poczułam się jakoś dziwnie, bo jej opisywanie go powiewało takim erotyzmem, miłością nie do końca czysto braterską, ale jak już pisałam we wcześniejszym komentarzu, można było odebrać to na dwa sposoby, chociaż jednak pozostawała ta dziwna emocja. O! Tak bym to napisała :D Nie wiem do końca jak to było. Czy Miley dowiedziała się od razu, że Samuel nie jest jej biologicznym bratem, czy może poznała prawdę jakoś w późniejszym wieku. Jeśli ta pierwsza opcja, to jeszcze jako tako przełknę jej romans z Samuelem, ale jeśli ta druga, to będę nieco zniesmaczona. Bo mimo, że nie łączą ich więzy krwi, to jednak dorastała z myślą, że to jej brat, wychowywała się pod jego skrzydłami jako jego mała siostrzyczka, no nie wiem to się wpaja do głowy, przyzwyczaja się do tego. Nie wyobrażam sobie, żebym po dowiedzeniu się, że mój starszy brat nie jest moim biologicznym bratem, spojrzała na niego jak na mężczyznę. Nigdy, to już siedzi w głowie i pozostałby moim bratem na wieki wieków. Ale wiadomo, ile ludzi tyle historii, życie pisze różne scenariusze, więc na razie nie oceniam Miley, włączam moją wyrozumiałość i czekam na ciąg dalszy :) Uwielbiam Lou i równie mocno nienawidzę, bo przez niego zaczynam wierzyć w ideały, a jak wiadomo - nie istnieją. A potem się dziwić, że faceci narzekają, że kobiety są coraz bardziej wymagające. Niech stanie na mojej drodze taki Lou, to nawet pozwolę mu posiedzieć przy moim komputerze i zrobię herbaty w MOIM kubku :D Dla niego wszystko! Jest dla Miley prawdziwą podporą, dobrze, że pojawił się w jej życiu i to akurat w takim momencie. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie :) Mogłabym tak pisać i pisać, ale czy później będzie chciało Ci się to czytać? haha. Rozdział bardzo mi się podobał, szkoda, że taki krótki :( No nic, czekam na kolejny :)
    aaa...widziałaś już trackliste 1D? Już nie mogę się doczekać!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, też jestem herbatoholiczką i też nienawidzę jak ktoś pije cokolwiek w MOIM kubku, haha :D Pokochałam Cię jeszcze bardziej <3

      Fakt, powiewa nutką kazirodztwa, ale poprzez te "dwojakie" opisy, które pozostawiają tę "dziwną emocję" jak sama napisałaś, chciałam właśnie delikatnie dać do zrozumienia, że Miley od początku patrzyła na Samuela jak na mężczyznę i była świadoma, że nie są biologicznym rodzeństwem, co w sumie z tokiem opowiadania wybrzmi dobitniej, szczególnie w różnicach między nimi nie tylko w charakterze, ale i w wyglądzie :) Póki co rzeczywiście, ktoś mógłby być lekko zniesmaczony [mój facet jest przykładem, powiedział, że jeszcze tylko gejów brakuje do kompletu i romansu z psem xD], no ale mam nadzieję, że wszystko delikatnie się wyklaruje w atmosferze tylko leciutkiego skandalu i zakazanej miłości, nie chciałabym być obrzydliwa ;P

      Widziałam tracklistę, oczywiście, że widziałam! Póki co same tytuły niewiele mówią, ale okładka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, bardziej przypomina rockowy album i jest taka hmm... mrrrauuu ^^

      Dziękuję bardzo za opinię i poświęcony czas, jasne, że zawsze będzie chciało mi się czytać :) Pozdrawiam ciepło xxx

      Usuń
    2. To nie jest obrzydliwe, wzbudziłaś emocje i może nie są one do końca pozytywne, ale ważne, że są :) Jednak daleko im do obrzydzenia, po prostu lekkie zniesmaczenie. Wiesz, zazwyczaj jak człowiek nie doświadcza, nie widzi czegoś na co dzień i jest to coś odbiegającego od ogólnie przyjętych norm, to pojawia się ta dziwna emocja, o! i tą dziwną emocje poczułam. Która nie jest do końca pozytywna, ale również i negatywna. LOL, wzięło mnie na wywody haha. Poczułam się tak jak wtedy, kiedy pierwszy raz widziałam w filmie erotyczną scenę, coś nowego, niby zawstydzającego, ale nie aż tak obrzydliwego xD Dobra chyba z tym porównaniem to z deka przesadziłam, ale niech już będzie. Hahaha, to Cię skrytykował! A powinien wspierać i kibicować, ale podobno krytyka również pomaga. Nie no tak szczerze, to wątek z Samuelem jest bardzo ciekawy i co najważniejsze, wzbudza emocje :))
      Herbata jest dla mnie jak tlen :D Ale ostatnio dowiedziałam się, że herbata z cytryną jest niezdrowa, bo coś tam coś tam, a ja ją piję litrami, no cóź. Na coś umrzeć trzeba :D A kubek to rzecz święta! Właśnie też pokochałam Cię jeszcze bardziej <3 Coraz bardziej lubię blogosferę ;D
      No niestety, ja to bym już z chęcią przesłuchała całej płyty! No, ale już niedługo, niedługo :) Będę biegła do empiku jak szalona, staranuje wszystkich, co staną mi na drodze ;D Mnie również okładka bardzo się podoba. W ogóle coś czuję, że ta płyta będzie ogromnym przełomem w ich twórczości :) i Harry'ego uśmiech <3 Leżę i się ślinię. Twoje mrrrauuu mówi więcej niż tysiąc słów i jest najlepszym komentarzem do okładki haha :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. to opowiadanie ma w sobie tyle emocji że nie wiem co bym sobie zrobiła gdyby (nie daj Boże) się teraz skończyło.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam. Zwykle staram się nie nadużywać wulgaryzmów, ale teraz po prostu się nie da.
    Kurwa, kurwa, kurwa i jeszcze raz kurwa!
    To jest mój najulubieńszy rozdział! *-* Wszystko jest w nim takie...kurwa no nie wiem jakie, takie cholernie dobre, wzbudza emocje i chce się jeszcze więcej! Dziewczyno, czy ty wiesz co ze mną robisz? Przychodzę po trzeciej nad ranem z poprawin, wymordowana i śpiąca. Ściągam szpilki, siadam na łóżku z myślą 'sprawdzę sobie blogi, żeby wiedzieć gdzie nowy rozdział i przeczytać jak się wyśpię' - nie ma bata. Jak tylko zobaczyłam nową notkę u ciebie to po prostu musiałam ją zaraz przeczytać. Co z tego, że oczy kleiły mi się niemiłosiernie i ziewałam co kilkanaście sekund. Miałam banana na ryjku i czytałam dalej :D
    Ta końcówka jest po prostu urjghhjdjuuijjfjdjjsjsgfhhwhhd, (typowy gimbus, który nie umie napisać normalnego przymiotnika, ale tu po prostu się nie da, ale spróbuję), wspaniały, cudny, świetny, boski, najlepszy, zajebisty, dobry...bla, bla, bla mogę tak wymieniać w nieskończoność.
    Ta końcówka mnie tak cholernie rozczuliła *-*
    Ale nie spodziewałam się, że Sam to jej brat... :O
    Czekam na następny :D
    Kocham, kocham, kocham, kocham! <3 *__*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, chyba zrobię jakiś spis nietypowych miejsc i sytuacji, w których ludzie czytają tego bloga, bo już różne dziwne komentarze na ten temat padały, ale Ty w tym wypadku zajmujesz czołowe miejsce, jako lider nie do pobicia xD
      A kiedy ja zobaczę notkę u Ciebie? <3 xxx

      Usuń
  13. o jezusicku kochany!! to jest tak cudowne, że normalnie kisiel w majtach!! <3 nie nie ok, bo wyjdzie, że jakaś dziwna jestem., Ale co tam, w dupie to mam. O matko. W życiu się nie spodziewałam, że taką ma ona historię. Aaaa! Ale super, Lou jest taki kochany, ze tak robi. Ale o matko. Jejjjj.. Jak wybuchła nagle, to było takie... realne. Idealnie mogłam to sobie wszystko wyobrazić i było to ... cudowne. Chyba już to mówiłam, nieważne. No cóż, tak na mnie działasz, kocie ;p
    dobra, bo zaczynam gadać bez sensu ;p
    Czekam na kolejny rozdział!!!
    Buziaki
    Aluszru

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy tu jesteśmy dziwni, nie martw się, witamy w internecie, haha :D Cieszę się, że przeżyłaś to razem z bohaterami i udało mi się wyciągnąć realność tego zajścia.
      Dziękuję za komentarze i za to, że czytasz <3 Buuuuziale xxx

      Usuń
  14. Boże dziewczyno! Znalazłam te ff przypadkiem i mówie ci, twoje ff jest jednym z najlepszych. Niesamowicie piszesz! Wszystko jest tak dokładnie opisane, pięknie opisane. Każde zdanie zapiera mi dech w piersiach. Nie wiem jak można mieć taki talent jak ty! To powinno być zakazane! Po prostu wszystko co piszesz to czysta perfekcja! Nie mogę sie doczekać następnego rozdziału, xxx

    OdpowiedzUsuń
  15. Droga autorko!

    Nie napisze Ci jak znalazła Twoje opowiadanie, bo szczerze nie pamiętam już. Chyba od tygodnia karta z Twoim blogiem jest otwarta w mojej przeglądarce i w chwilach wolnych zajmowałam się lekturą.

    I muszę zacząć od narzekania, a potem dojdziemy przyjemniejszej części.

    Czytanie utrudniało mi cholernie to, że tekst jest wyśrodkowany. Może i wygląda to ciekawie, ale uważam, że tradycyjne wyrównanie do lewej na prawdę by ułatwiło odbiór tekstu.

    Pomogło by mu też z pewnością rozbicie obszernych opisów na mniejsze. Nie mówię o wciskaniu w nie jakiegoś wymuszonego dialogi, ale przyciśnięcie kilka razy więcej przycisku enter mogłoby zdziałać cuda.

    I jeszcze jedna sprawa. Wiem, że dobre opowiadanie zaczyna się wybuchem wulkanu, a potem jest już tylko lepiej, tylko czemu w większości FF o 1D tragedią głównej bohaterki jest śmierć w rodzinie? Ogólnie zdarzenie mocne, ale jak się zbyt często taki wzór powtarza, to niestety powszednieje.

    A teraz ta miła część:

    Bohaterka. Ma charakter. Jest podejrzliwa, nieufna, wybuchowa, porywcza i nieokrzesana. Dobrze ją wystylizowałaś w opowiadaniu. O tym jaka jest nie mówią nam opisy, ale jej akcje. I to jest bardzo wartościowe. Wszyscy znamy tą maksymę, że czyny mówią głośniej niż słowa. Ale nie wszystkie młode autorki o tym pamiętają i często opisują nam bohaterkę jako jedną osobę, a potem w opowiadaniu ta postać robi coś z goła odwrotnego.

    Druga sprawa, która mi przypadła do gustu: Wprowadzasz bohaterów po kolei. Często jak czytam fanfiki o 1D, to bohaterka od razu spotyka się z całym zespołem i nagle nie mamy pojęcia jaki każdy z nich ma charakter. A tutaj widzę, że Louis ma swój charakter, Zyan ma inny, a Eleonor jest tak dobra, słodka i prostolinijna, że nic nie powstrzymuje mnie od myślenia o niej: Idiotka.

    Styl też masz w porządku. Nie razi naiwnością, ani błędami czy brakiem spójności myśli. Tak, uważam, że logiczna kolejność wydarzeń jest bardzo ważna.

    W każdym razie: Tak trzymaj! Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

    Pozdrawiam,
    Ever.

    P.S 1 NIGDY bym nie założyła sportowych butów do łososiowej sukienki.

    P.S 2 ZAPRASZAM DO MNIE:

    ( http://last-direction.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do "złej" części :
      - też mnie denerwuje wyśrodkowanie tekstu, ale szablon nie jest mojego autorstwa, więc nie mam prawa tego zmieniać. Jak zresztą napisałam na końcu poszukuję nowego, bo ten jest mało czytelny i niezbyt dobrze skrojony [niektórym obcina tekst], więc w tym punkcie jak najbardziej się z Tobą zgadzam

      - nie przeczytałam nigdy w życiu ŻADNEGO ff, więc nie wiem, czy śmierć kogoś bliskiego jest główną tragedią. Z tego co wiem od osób, które czytają, to zazwyczaj jest to zranienie przez byłego i/albo gwałt. Ale wierzę Ci, że może tak być, dlatego 1:0 dla Ciebie ;) Mimo wszystko to nie będzie po prostu śmierć, akurat taki wątek był mi niezmiernie potrzebny do czegoś zupełnie innego i nie chodziło tu o zrobienie z bohaterki sierotki, ale wszystko w przyszłości :)

      Co do "dobrej" części:
      Hmmm... Po prostu dziękuję za pozytywną opinię! ^^ I tę krytyczną oczywiście też :)

      Pozdrawiam ciepło xxx

      P.S. Co do tego ubioru... Dlatego też pisałam, że Miley nie ma gustu totalnie i nie umie się ubrać! :D

      Usuń
  16. Jestem, zachwycona, oczarowana i zakochana w tej historii. Przyznam, że dwa pierwsze rozdziały były trochę trudne do przebrnięcia, ale dałam radę i ogromnie mnie to cieszy.
    Ktoś wyżej chyba już wspominał o bardzo denerwującym wyśrodkowaniu tekstu, więc z niecierpliwością czekam na jakiś nowy fantastyczny szablon, który ozdobi tą historię.
    Co do samego opowiadania, już od samego początku było wiadomo, że z Samem, coś jest na rzeczy, jednak fantastycznym zaskoczeniem, było to, że są rodzeństwem, ale tylko to. Reszta, przez chwilę nawet zrobiło mi się nie dobrze, to że zrobiła to ze swoim bratem, spowodowało ogromne zniesmaczenie. Ale w końcu w życiu bywa i tak, czasem nawet gorzej.
    Louis? Czy ten człowiek musi być idealny w każdym swoim calu? Czy musi sprawiać, że gdy czytam wydaje mi się, że kradnie mi oddech? Jest czarujący, opiekuńczy, troskliwy pop prostu taki o jakim każda dziewczyna potajemnie marzy, ale czy na pewno? W końcu nadal nie została rozwiązana sprawa z broszką.
    Ich relację są opisane w sposób, który strasznie mi się podoba. Żeby tylko relację, właściwie podoba mi się każde słowo, które wypływa z pod twoich palców, bo wydaje się, że przemyślałaś je tysiąc razy zanim napisałaś i to dlatego są takie idealnie.
    Nie jestem dobra, w pisaniu opowiadań jak i pisaniu komentarzy więc już kończę.
    Jesteś cudowna w tym co robisz i cholernie już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału sguishfgioj! :) xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy nowy szablon jest fantastyczny, ale na pewno nie jest wyśrodkowany, więc mam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu :) Fajnie, że tak odbierasz Louisa w tym opowiadaniu, wychodzi na to, że mogłabym zostać głównym koordynatorem do ocieplania wizerunku Tomlinsona :D Dziękuję za te miłe słowa, aż się cieplej robi przy takim zimnym dniu <3
      Buziaki xxx

      Usuń
  17. Louis z papierosem. LOUIS Z PAPIEROSEM. LOUIS. Z. PAPIEROSEM! Jezu, sprawiasz, że moja wyobraźnia wariuję! XD Też chcę takiego Tommo który by przytulił, powiedział że będzie dobrze i wgl :( Kupi mi ktoś? Shippuję go z Miley, hihi. Ale szkoda mi El także troszku rozdarta jestem :// Kurde no, za dobrze piszesz. Daj mi tego talentu ciut, ciit może....XD Piszę nie na temat, ale to moja specjalność. Wiesz, że za uwagi za gadanie na lekcjach babka mi zachowanie obniżyła?! ZNOWU TO ROBIĘ, CHRYSTE! Chyba już kończę bo będę tak bredzić a i tak z tego nic nie wyniknie :D Więc powodzenia w pisaniu następnego xx - @onlyforlou

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z rozpędu przeczytałam: "Też chcę takiego Tommo który by palił", ale nie mam pojęcia dlaczego, chyba poranne godziny mi szkodzą xD Miłego tygodnia xxxx :D

      P.S. Ja poza milionem uwag za gadanie dostawałam jeszcze za jedzenie xD

      Usuń
  18. O mój Boże. CIARY, CIARY, CIARY!!
    To jest idealne, *.*
    Louis jest traki kochany i opiekuńczy i asdfgghjkl ! !
    To było... no... ja chcę więcej!
    Nie kończ tego opowiadania, jest doskonałe.<3
    Tak cudownie rozpisujesz to wszystko, co ja bym dała, by takie coś czytać na lekcjach, zamiast brać normalnej nauki. *.*
    Za szybko to się skończyło, choć wiem, że rozdział jest na prawdę wyczerpujący! :)
    Nic, tylko czekać na następny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeeeej! Dzięki :** <3 I spokojnie, spokojnie, nie mam najmniejszego zamiaru kończyć/zawieszać :)

      Usuń
  19. Wow o.O Supper rozdział, niedawno zaczęłam to czytać, ale jestem pod wrażaniem!! :D Kocham tego bloga i mam nadzieję, że będziesz dodawać tak jak obiecałaś, bo w niektóre fanfic. są bardzo rzadko dodawane, a jak są to takie krótkie !! Ale zarąbiste to !! :P

    OdpowiedzUsuń
  20. to nie jest grozba, ale jezeli nie bedziesz informowala mni o nowych rozdzialach, to zginiesz :) x
    @tajnypseudonim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym, ale niestety nie mam Twittera ; _ ; Czy w tym momencie wydałam na siebie wyrok? xD Mam nadzieję, że uratuje mnie fakt, że o nowościach informuję na Facebooku, więc wystarczy polubić profil i wszystko wiadomo ^^ Link jest w zakładkach, tak jakby co. Ocaliłam się od śmierci? :)

      Usuń
  21. Jejku nie znam Cię ale jesteś cudowna ! Ten właśnie rozdział wywołał u mnie łzy wszystko przeżywałam razem z Miley ! Nie przestawaj proszę pisać i wszystko publikuj bo jesteś idealna w każdym calu ! X

    OdpowiedzUsuń
  22. Wiem, że rozdział smutny, wzruszający i w ogóle, ale turlam się ze śmiechu po łóżku od momentu, kiedy przeczytałam "Blat był mahoniowy!" Hahahaha przepraszam, ciota ze mnie :D

    OdpowiedzUsuń