Coś chodziło mi po ramieniu. To był dziwny sen. Biegał tam mały człowieczek, który cały pokryty był włosami i przypominał nieco Chewbaccę z „Gwiezdnych wojen”. Strąciłam go ręką, ale za chwilę znowu wspiął się po fałdach kołdry i łaskotał mnie od łokcia w górę. Co za wredne stworzenie.
– Daj jej spokój, idioto.
– Co ty, zobacz jak zabawnie się krzywi, jak ją tu łaskoczę – zaśmiał się znajomy głos z niebios.
– Powinniście wrócić do przedszkola. I ty, i Zayn – odpowiedział Mały Książę, którego wielka twarz nagle objawiła się zaraz za plecami małego człowieczka-Chewbacci.
Leniwie podniosłam powieki i… zadrżałam. Przestraszona odruchowo odsunęłam się do tyłu, zmrużyłam oczy i wtuliłam się w kołdrę, jakby zobaczyła na skraju mojego łóżka potwora. A to był tylko Louis. Aż Louis.
– Tak źle wyglądam? – Uśmiechnął się do mnie zawadiacko, jak miał w zwyczaju.
– Nie, nie… Wyglądasz… pięknie… Zawsze wyglądasz tak… pięknie… – wymamrotałam zza kołdry.
Dopiero po kilku sekundach dotarło do mojego zaspanego mózgu, co zrobiłam i co powiedziałam. Nie dość, że półprzytomna przestraszyłam się Louisa i ukryłam się przed nim, co już było dobrym pretekstem do docinek na najbliższe godziny, to jeszcze powiedziałam, to co powiedziałam do Lou przy Harrym, Zaynie i Liamie. Mały Książę pisał SMS-a, dwóch ostatnich siedziało na podłodze z padami w dłoniach i grali w jakąś samochodówkę na PlayStation, ale po moich słowach wszystkie spojrzenia momentalnie powędrowały w kierunku białej pościeli, w której ukryłam się przed spłonięciem ze wstydu, niczym zwierzę na polowaniu w norze. Zanurkowałam pod kołdrę. Nie usłyszałam żadnych szeptów, prawdopodobnie padła wymiana znaczących spojrzeń i wszyscy wrócili do swoich zajęć.
– Wstawaj, Śpiąca Królewno. – Louis zaczął szarpać za brzeg kołdry, a ja od razu dałam za wygraną i zrezygnowana wygrzebałam się z pościeli.
Usiadłam obok niego na łóżku.
– Dzień dobry wszystkim. Długo spałam? – zapytałam, żeby zagaić jakąkolwiek rozmowę.
– Na śniadanie już nie licz – zaśmiał się Zayn. – Wstawaj i pakuj manatki, jedziesz do nowego domu.
Słowo ‘dom’ rozpaliło przyjemne ciepło w mojej klatce piersiowej.
* * *
Mieszkanie u seniorki rodu Małego Księcia było najlepszym, co mogło mnie wtedy spotkać. Hanna okazała się przemiłą, ciepłą kobietą, która była urzeczywistnieniem stereotypu babci – gotowała pyszne obiady, piekła chrupiące ciasteczka, całe dnie spędzała na czytaniu książek, robieniu na drutach albo oglądaniu telewizji. Mój pokój był niewielki, ale, mimo oślepiającej bieli ścian i całego wystroju, bardzo przytulny. Książę całe dnie spędzał w pracy, noce – tylko on jeden wie, gdzie. Seniorka nie zwykła wtrącać się w nie swoje sprawy, niemal nie wychodziła ze swojego pokoju, więc widywałyśmy się zazwyczaj jedynie w porze posiłków. Wracałam z codziennego przeglądu katalogu perfum i miałam mnóstwo czasu tylko dla siebie. A w zasadzie nie dla siebie. Dla mojego sąsiada, którego sufit zaczynał się tam, gdzie kończyła moja podłoga.
Wstręt do papierosów Mały Książę odziedziczył chyba genetycznie – nie było mowy o tym, żebym mogła zapalić w domu Hanny, więc za każdym razem, gdy miałam ochotę na papierosa, musiałam wychodzić na zewnątrz. Na początku wkurzało mnie to, nie ukrywam, ale gniew przeszedł błyskawicznie, kiedy spadły pierwsze śniegi. Któregoś dnia, kiedy odmrażałam sobie palce paląc pod klatką schodową skulona jak ptaki na drutach telegraficznych, Louis otworzył okno i krzyknął, żebym weszła do niego na górę. Od tamtej pory zaczęłam palić dwa razy więcej, bo każdy papieros był znakomitym pretekstem, żeby odwiedzić Lou. Mieliśmy taką, nieco szczeniacką, tradycję – zawsze po pracy i po obiedzie schodziłam do niego, paliliśmy, piliśmy herbatę i rozmawialiśmy na wszystkie tematy świata aż do wieczora, kiedy wychodziłam przed przyjściem Eleanor. To były nasze codzienne spotkania, o których nikt poza nami nie wiedział. A przynajmniej tak mi się wydawało. W weekendy Louis wyjeżdżał z Eleanor do jej rodziców, a ja spędzałam te dwa dni z Zaynem, jednak nasza relacja zaczęła mnie lekko niepokoić. Nie dość, że zaczął wprost dawać mi oznaki swojego uczucia, to w dodatku traktował mnie jak swoją dziewczynę – przytulał, całował bez skrępowania, kiedy tylko miał ochotę. Początkowo pozwalałam mu na to z czystej sympatii. Uwielbiałam Zayna, jego poczucie humoru, świetnie się razem bawiliśmy, więc nie chciałam go ranić i odrzucać, bo bałam się, że to zepsuje naszą relację. I to był właśnie kamień pod całą fortecę. Nie reagowałam, więc posuwał się coraz dalej, i dalej, a czym to dłużej trwało, tym trudniej było to przerwać. Tak więc tkwiłam w chorej relacji między dwoma mężczyznami, z czego jeden spędzał ze mną całe dnie, mimo że miał dziewczynę, a drugi uważał mnie za swoją, podczas gdy byłam zbyt wielkim tchórzem i nie potrafiłam nic z tym zrobić.
Był późny listopad, tak późny, jak noc, której próbowałam zasnąć przewracając się z boku na bok, a za oknem prószył delikatny śnieg. Czułam dziwny niepokój, kompletnie niewytłumaczalny. Takie złe przeczucia, które szepczą do ucha, że niby wszystko jest dobrze, ale już, już niedługo wszystko się zmieni, wydarzy się coś złego, od czego nie ma ucieczki. Wtuliłam głowę w poduszkę i mocniej naciągnęłam kołdrę po samą szyję. Zamknęłam oczy i zaczęłam liczyć własne oddechy. Coś dziwnego wisiało w powietrzu, czułam to, jakby czyjąś obecność, jakby ktoś stał nad łóżkiem i mnie obserwował. Próbowałam ze wszystkich sił usnąć. Siedem… osiem… dziewięć… Powietrze, mimo zimy, stało się okropnie ciężkie i duszne, a raczej duszące. Poczułam jak robi mi się gorąco, a moje ciało zaczyna oblewać się potem. Mokre włosy kleiły się do czoła i policzków; coraz mocniej łapałam powietrze, które zaczęło drażnić płuca. Atak kaszlu. Żar, coraz większy, wpełzający do mojego łóżka powolnie, od dołu. Otwieram gwałtownie oczy i wszędzie są kłęby gęstego, czarnego dymu. W panice zaczynam rozganiać je w powietrzu rękami, ale nic to nie pomaga, robi się coraz duszniej, coraz mniej powietrza, przez czarne kłęby przebijają się jasne światła. To łuna od ognia, widzę jak płoną firanki, płomienie pełzają po szafie, a bo kilku sekundach są już na dywanie, który żarzy się czerwonymi ognikami i dymi czarnymi, ciężkimi smugami. Próbuję krzyknąć, ale gdy tylko biorę wdech, duszący kaszel odbiera mi głos, nie mogę już uciec, płomienie są dookoła, czuję jak zaczynają parzyć mi skórę, suchość w ustach, iskry na włosach, tak właśnie umrę, umrę w płomieniach, płonąc żywcem. Widzę w wyobraźni swoje zwęglone tkanki i dookoła mnie jest piekło; od niewyobrażalnie gorącego powietrza bolą mnie płuca, nie mogę już oddychać, nie widzę już nic, czuję… Czuję tylko żar. I ból, jaki zadają mi bezlitosne płomienie.
Usiadłam na łóżku i z trudem złapałam głęboki oddech. Byłam przemoczona na całym ciele od potu. Dookoła mnie zupełnie cicho i ciemno, mój pokój stał niezmieniony, dokładnie taki sam, jak co noc. To był sen, tylko zły sen, mimo to chwytałam zachłannie powietrze w płuca, jakbym naprawdę dusiła się kilka sekund temu. Łzy same zaczęły płynąć mi po twarzy. Właśnie tak umarli moi rodzice, teraz ja musiałam przeżyć to we śnie. Teraz ja miałam umrzeć tak samo, morderca nie dał za wygraną. Płakałam. Z przerażenia, bólu wspomnień, paniki. Wpadłam w taką histerię, że moje ciało niekontrolowanie zaczęło drżeć. Ciarki maszerowały po moim kręgosłupie, a trzęsące się ręce z trudem odszukały klamkę od drzwi. Niemal biegiem wyszłam na klatkę schodową i, nie zapalając nawet światła, wiedziona instynktem samoistnie dotarłam pod drzwi na niższym piętrze. Mój płacz niósł się echem po całym bloku, ale zupełnie mnie to nie obchodziło. Zapukałam. Mocniej. Mocniej. Zaczęłam walić pięściami w drzwi jak oszalała, płacząc ze strachu, jakby nadal dookoła były śmiertelne ognie, a za tym wejściem istniała jedyna droga ucieczki, upragnione ocalenie.
Louis stanął przede mną w samych bokserkach. Pierwszy raz w życiu widziałam go z nieułożonymi włosami, które naturalnie opadały mu na uszy i czoło. Obudziłam go, to pewne. Zobaczył moją twarz, złapał mnie za rękę i wciągnął do środka. Gdy tylko moich uszu dobiegł odgłos zamykanych drzwi, już byłam w obcięciach Louisa. Nie pytał o nic, tulił mnie czule do siebie, obejmując ciasno ramionami. Płakałam, a moje łzy spływały po jego nagim torsie. Głaskał i całował moje włosy, nie mówił nic. Podniosłam zapłakane oczy i spojrzałam prosto w jego niebieskie tęczówki.
– Miałam… bardzo… bardzo… zły sen – wyjąkałam ciągle zanosząc się płaczem.
– Jestem przy tobie – powiedział niemal szeptem, przybierając tak ciepły i kojący ton głosu, że fizycznie czułam, jak te dźwięki leczą mój ból.
Zaprowadził mnie za rękę jak dziecko i posadził na sofie przy stoliku.
– Poczekaj na mnie sekundę, dobrze? – zapytał nadal głaszcząc mnie po włosach.
Pokiwałam lekko głową i zaczęłam ocierać łzy wierzchem dłoni. Louis zniknął w kuchni. Słyszałam odgłos łyżeczki stukającej o szklankę, a po chwili mój pocieszyciel wrócił, trzymając w jednej ręce kubek z gorącym kakao. Usiadł najbliżej jak tylko się dało i od razu objął mnie ramieniem i przycisnął do siebie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej.
Trwaliśmy tak w milczeniu przez dłuższą chwilę. On, jak zawsze, nie pytał o nic, dawał mi wsparcie i cierpliwie czekał, aż uspokoję się i wszystko wróci do normalności. Dopiero teraz przestałam w końcu płakać, ale z moich ust również nie padały żadne słowa. W ciszy zaczęłam przyglądać się Louisowi. Jego nagość nie krępowała mnie zupełnie, a wręcz przeciwnie – z fascynacją wędrowałam wzrokiem po jego linii szczęki, szerokich ramionach, wystających kościach obojczykowych; niemal dotykałam oczami tej delikatnej, pokrytej tatuażami skóry, idealnego, męskiego torsu, pięknie umięśnionego brzucha. Jak tak cudownie zbudowane ciało mogło należeć do matematyka-pianisty? Powolnie ujął moją rękę w swoje dłonie. Miał niezwykle delikatne, długie palce.
– Pij, bo zaraz wystygnie. Podobno kakao uspokaja – powiedział do mnie opiekuńczym tonem.
Podniosłam kubek do ust, po czym duszkiem wypiłam całą zawartość tylko po to, aby jak najszybciej z powrotem ścisnąć go za rękę i nie musieć już więcej puszczać jej choćby na sekundę. Nagle poczułam gwałtowne uderzenie gorąca i duszności, zupełnie jak w moim śnie. Zrobiło mi się potwornie słabo, miałam wrażenie, że za sekundę zemdleję.
– Co ci jest? – Louis zapytał ze zdenerwowaniem w głosie. Musiał zauważyć, że dzieje się ze mną coś niedobrego.
– Troszeczkę mi słabo… – wyszeptałam.
– Chodź, położysz się.
Nie wypuścił mojej ręki, nie oswobodził mnie ze swoich ramion. Tak, jak siedzieliśmy przytuleni, z taką samą bliskością poszliśmy do pomalowanej na niebiesko sypialni. Louis delikatnie położył mnie na swoim łóżku. Nie zapalił lampki, a całkowite ciemności rozjaśniały jedynie wąskie strumienie światła, padające z salonu przez uchylone drzwi. Od razu zrobiło mi się lepiej, jednak cała ta sytuacja i miejsce, w jakim właśnie się znalazłam, przyprawiły mnie o inny rodzaj zawrotów głowy. Leżałam w łóżku Louisa, w jego pościeli, która oszałamiająco pachniała jego zapachem, lawendą i cytrusami. Przykrył mnie kołdrą i sam położył się obok. Niewiele myśląc, przylgnęłam do niego całą sobą. Nasze ciała dzieliła jedynie cieniutka satyna mojej koszuli nocnej. Słyszałam przyspieszone bicie swojego serca i krew pulsującą w moich skroniach, ale nie czułam się speszona. Byłam podniecona i pragnęłam go w tamtej chwili jak nigdy w życiu żadnego mężczyzny. Louis objął mnie ramieniem i z całej siły przycisnął do siebie. Westchnęłam.
– Spokojnie… – wyszeptał, delikatnie muskając przy tym ustami płatek mojego ucha.
Zadrżałam.
– My tu tylko śpimy, Miley, spokojnie – powtórzył i zaczął delikatnie głaskać moje plecy.
Wzięłam kilka głębokich wdechów i starałam się opanować drżenie całego ciała. Po kilku minutach wszystko zaczęło wracać do normalności, ale nadal świadomość, że leżę z Louisem w jego łóżku, że jesteśmy tak bardzo blisko, jego ciepło, zapach… Wszystko to działało na mnie pobudzająco i kojąco naraz. Czułam się podniecona i bezpieczna.
Leżeliśmy tak w bezruchu i milczeniu długie, niekończące się minuty. Louis spał już słodko jak niemowlę. Patrzyłam jak ledwo zauważalnie uśmiecha się przez sen. Wiedziałam, że tej nocy już na pewno nie zasnę.
Jejku już myślałam że porzucisz tego bloga, świetny rozdział czekam na next
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Naprawdę się cieszę, że znowu piszesz Insomnia :) Pozdrawiam, Weronika :*
OdpowiedzUsuńJejku nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wróciłaś. Uwielbiam tego bloga i jego historię. Uważam, że masz naprawdę ogromny talent co do pisania, szczerze mogę przyznać, że Ci go zazdroszczę :D Końcówka rozdziału była naprawdę cudowna i genialna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę weny,bo bez tego ani rusz :)
Miłego dnia, x
Dzięki wielkie :) :*
UsuńKamień spadł mi z serca, jak zobaczyłam nowy rozdział! Już myślałam, że to koniec. Czekam na nexta i to z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńTaaaak! !! Nareszcie ♥
OdpowiedzUsuńW końcu się doczekałam! Niech załatwi sprawę z Zaynem, może i go zrani ale przynajmniej będzie wszystko jasne... Czekam na next!
OdpowiedzUsuńSuper!! :) warto było czekać tak długo na kolejny rozdział, bo jest ŚWIETNY!! :D Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny <3
OdpowiedzUsuńwreszcie rozdział :)
OdpowiedzUsuńlou byl taki opiekunczy , slodki.
cudowny i czekam na kolejny
Swietny rozdzial czekam na next!! xx
OdpowiedzUsuńTen pierwszy fragment bardzo mi sie podobał, bo był taki.. uroczy. Naprawdę, ja na miejscu Miley bym się totalnie ze wstydu spaliła, a ona jeszcze spróbowała normalnie gadać z chłopakami. Choć muszę też przyznać, że jej sen musiał być cholernie realistyczny i nie dziwię się jej, iż tak na niego zareagowała. W końcu miała traumę... Ale ale ALE; poszła do Lou, kogoś, przy którym czuła się bezpiecznie...Nie wiem, czy to było takie bardziej "aww:", czy "iviauefuogfuuewfh Louis i Miley w jednym łóżku!!1!" Chyba to pierwsze, bo nie chcę wyjść na debilkę...XD
OdpowiedzUsuńCzekam tylko na nastepny rozdział i więcej Lou i Miley moments xx
Jejuu cały czas miałam motylki w brzuchu ^^ Tak długo czekałam, ale było warto ! Trochę szkoda mi Zayna ;c Nie spodziewałam się że będą aż takimi bliskimi przyjaciółmi ;3 też bym chciała mieć takiego Louisa xd Ogólnie rozdział był .. taki aww
OdpowiedzUsuńCzekam na nn <3
Cieszę się że dalej piszesz czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że ani trochę nie wyszłaś z formy :D Ciężko jest wrócić do pisania po tak długiej przerwie, ale tobie nie sprawiło to żadnego problemu. Rozdział jest tak samo świetny jak poprzednie rozdziały, a nawet i lepszy pod względem akcji, bo w końcu Miley została sąsiadką Louisa i ich wątek ruszył ostro do przodu :D Nie powiem, czekałam na ten moment odkąd Zayn zaproponował Miley pokój w mieszkaniu babci Harrego. Wiedziałam, że to wiele zmieni w jej relacjach z Louisem i proszę, mamy już pierwszą świetną scenę, a na kolejne pewnie nie będziemy musiały długo czekać :P Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo cieszę się, że wróciłaś i kontynuujesz tę historię :D Cały czas mam w głowie ich pierwszy wspólnie spędzony wieczór :) Miley zakosiła mu wtedy przed wyjściem płytę, żeby mieć po nim jakaś pamiątkę ^^ To najbardziej zapadło mi w pamięć i oczywiście karaoke :D Zastanawiam się ciągle nad Elką...coś mi mówi, że jest z niej niezła sucza i mam nadzieję, że już niedługo rozwiniesz jej wątek. Do głowy przychodzą mi różne pomysły i nawet zastanawiałam się czy Elka nie bije Louisa xD No i też ciekawi mnie kto podpalił dom Miley, kto napisał do niej ten list z cytatem. Masz tyle tematów do poruszenia, rozwinięcia i wyjaśnienia, że głowa mała. Jeszcze wątek z Zaynem...biedak się chyba zakochał i to niestety bez wzajemności, co chyba Miley powinna mu niedługo powiedzieć. Na początku mnie wkurwiał, ale teraz go polubiłam i szkoda mi go :/ Odstąpił jej pokój w mieszkaniu babci Harrego, spędza z nią dużo czasu i w ogóle bardzo zaangażował się w ich "znajomość". A tym czasem Miley ląduje w łóżku Louisa :D oczywiście w innym celu niż by chciała, ale jednak są ze sobą coraz bliżej i teraz tylko zas tanawiam się, co będzie rano. Może ktoś pomoże im się obudzić? Może to będzie Elka, a może Zayn? ;o Pisz i wstawiaj kolejny, bo teraz ci nie odpuszczę! :D i nie zapomnij o tych majtkach... :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
"oczywiście w innym celu niż by chciała" - rozwaliłaś mnie tym kompletnie :D :D
UsuńKurdę, że Ty to wszystko tak dobrze pamiętasz, normalnie w nagrodę dostaniesz nawet 2 pary majtek! :*
Super, że chcesz kontynuować opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny rozdział <333
TAK BARDZO TĘSKNIŁAM ZA TYM OPOWIADANIEM, BOŻE..
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, ale przeraziła mnie ta akcja z ogniem, jejku! Dobrze, że Miley nic się nie stało, a to był tylko sen. I noc spędzona z Louisem musiała być dla niej faktycznie przeżyciem. Tyle emocji na raz, wow.
Cieszę się, że napisałaś ten rozdział, oby następny pojawił się szybko, bo już nie mogę się doczekać! :)
Życzę weny! xx
Cieszę się, że nareszcie dodałaś rozdział! <3 Naprawdę brakowało mi tego opowiadania, dlatego czytałam z podwójną przyjemnością. Mam nadzieję, że teraz częściej będziemy mogli czytać o losach Twoich bohaterów :)
OdpowiedzUsuńHm, jeśli Louis jeszcze kiedykolwiek będzie chciał się dowiedzieć, co tak naprawdę myśli o nim Miley, to powinien ją delikatnie obudzić i po prostu zaczekać na dalszy rozwój akcji XD Na miejscu dziewczyny pragnęłabym tylko tego, żeby się zapaść pod ziemię. Sama mam tendencję wyskakiwania z jakimś tekstem w półśnie, jednak jak dotąd nie zdarzyło mi się nic AŻ TAK zawstydzającego. Cóż, Lou chyba nie wziął sobie tych słów do serca, przynajmniej nic nie dał po sobie poznać. A wielka szkoda, bo w sumie jestem ciekawa, jak zareagował na to wyznanie.
Miło, że Hanna okazała się taką przyjemną, babciną kobietą; Miley zawsze mogła trafić na zrzędliwą starą kwokę, przy której zakaz palenia w domu byłby najmniejszym z utrapień. Biorąc pod uwagę fakt, że bohaterka zaczęła się codziennie widywać z Louisem, jej nowy dom podoba mi się jeszcze bardziej ;3 Martwi mnie jedynie ta nieco... chora relacja z Zaynem. Nic dziwnego, że chłopak zaczął się angażować w coś, co on pewnie nazywa związkiem. Już dawno by sobie odpuścił, gdyby Miley zrobiła cokolwiek, by pokazać, że ona nadal traktuje go tylko jak przyjaciela. Powinna jak najszybciej rozwiązać tę sytuację, ponieważ sprawy mogą pójść za daleko. Poza tym mimo wszystko lubię Zayna i im dalej to wszystko idzie, tym bardziej ewentualny koniec go zrani.
Koszmar Miley był tak realistycznie opisany, że przez chwilę sama miałam wrażenie, że to się dzieje naprawdę. Aż mi ulżyło, kiedy sobie uświadomiłam, że to tylko koszmar. Albo aż koszmar, bo dziewczyna wpadła po nim w kompletną histerię, czemu w ogóle się nie dziwię. Wręcz instynktownie pobiegła wprost w ramiona Louisa. Chociaż wiem, że ta cała sytuacja nie była dla niej przyjemna i ten straszny sen jeszcze na długo utkwi jej w pamięci, to nie mogę przestać się zachwycać opiekuńczością i czułością, jaką okazał jej Tomlinson. Był po prostu idealny z tym kakao, przytulaniem, miłymi słowami. Cieszę się, że nie zadawał zbędnych pytań, tylko postanowił się o nią zatroszczyć. Serio, gdzie się kryją tacy faceci?
Ciekawa jestem, co wydarzy się dalej, dlatego życzę weny i pozdrawiam <3
Rozdział uroczy. W pierwszym fragmencie spaliłabym buraka, zakopała się pod kołdrę i już nigdy z niej nie wyszła :) Natomiast Miley zaczęła rozmawiać z chłopakami, tak jak to napisała osoba powyżej. Kolejne fragmenty były strasznie ciekawe i wreszcie najsłodszy moment na sam koniec. Ohhhh. Rozpłynęłam się. Louis i Miley w jednym łóżku ♥
OdpowiedzUsuńUroczy rozdzial, aż mi się cieplej na sercu zrobilo <3
OdpowiedzUsuńświetny <3
OdpowiedzUsuńzapraszam na mojego bloga: http://subsistence-lt-ff.blogspot.com/ :)
Niesamowity rozdział .Strasznie się cieszę ze wrocilas do pisania tego bloga :)
OdpowiedzUsuńOMG, Liley znowu razem fihwfiwejdpdkoaquswq *-*
OdpowiedzUsuńMały Książę.
OdpowiedzUsuńHA HA HA HA HA HA HA HA HA HA HA HA HA HA HA HA HA HA HA HA HA HA
Dobra, już skończyłam się zbijać, ale w Twoim opowiadaniu Hazzanator jest taki ułożony, koszula wyprasowana, buty czyste, zegarek niezarysowany, że niv tylko z beki umierać jak bardzo jest to nieadekwatne do rzeczywistości. Jednakowoż właśnie sowa Mały Książe właśnie do niego pasuj, zwłaszcza, że zrobiłaś z niego nieprzyzwoicie bogatego bachorka w tym opowiadaniu.
Pozwolę sobie zacząć od tego, że nie wierzę w miłe babcie jako landlady. Swoją przygodę ze studiami zaczęłam właśnie od mieszkania z taką i wierz mi na słowo. Nie zna świat większego koszmaru niż mieszkanie ze starszą panią. Horror! Zarzekam się, że Horror.
Scena z poranku, gdy dziewczyna się budzi, a ekipa sie nad nią znęca jest tak bardzo w klimacie opowiadania. Miley jest taką typową imprezowiczką uciekającą od swoich problemów właśnie w zabawę i bezrozumne wplatanie się w skomplikowane relacje, że gdyby nie leżała na kanapie w towarzystwie facetów byłoby to dziwne. Jeszcze dziwniejsze byłoby, gdyby nie chlapnęła czegoś dziwnego przy okazji. Czy ona w ogóle sama wie czego chce?
Z jednej strony nie chce Zayna w swoim życiu, ale zamiast powiedzieć mu "Wypierdalaj, stary.", nadal bawi się z nim w kotka i myszkę. To skrajnie nieuczciwe, zwłaszcza, że po głowie nieustannie chodzi jej Tomilson. Chociaż z drugiej strony seks był nieziemski. Po co z tego rezygnować w takim razie, co? Ale myślę, że dziewczyna brnie niestrudzenie do wielkiej katastrofy, która zwali na jej głowę coś więcej niż kłopoty. Plus pamiętajmy, że kłopoty też czekają w jej przeszłości, od której jak jej się wydawało uciekła. Wydawało, to dobre słowo. Ta Twoja bohaterka po prostu nie może się powstrzymać od zmieniania swojego życia w szambo, prawda?
Ale jej podświadomość próbuje jej przypomnieć, że życie to nie tylko beztroskie przeskakiwania z dnia na dzień, czy lekkie, przyjemne palenie papierosa z przystojnym sąsiadem na balkonie. Jej koszmary ścigają ją, ale dzięki temu padła w ramiona tegoż tutaj palącego sąsiada, który chociaż raz nie spał ze swoją dziewczyną. Gdzie się podziała El, kiedy trzeba zrobić jakiejś siksie awanturę? No chyba, że El to też kawał suczki, która w swoim czasie pokaże pazurki.
Na koniec powiem Ci, że podoba mi się, że relacje w Twoim opowiadaniu są tak niesamowicie popieprzone, że nie można im w żadnym momencie sztuczności. Komplikacje, brak pełnego zaangażowania i niewypowiedziane deklaracje sprawiają, że nie przymierzając mogłaby to być historia każdego czytelnika. No dobra, może nie każdego, ale każdego realnego człowieka, który ma nie równo pod sufitem.
Spadam marzyć o moim własnym pięknym sąsiedzie, który będzie zawsze miał zapalniczkę w kieszeni i pokłady empatii w sercu. Tylko ja nie miewam koszmarów. Nie śnię w ogóle. Trzeba będzie sobie jakiś własny dramat wymyślić.
Ciao, bella!
M.K
last-direction.blogspot.com
feedback-ff.blogspot.com
P.S Ja też się cieszę, że wróciłaś. Żeby nie było. xD
Widzisz, ja od 4 lat mieszkam w prywatnym akademiku, to życia nie znam, stąd u mnie takie nierealne obrazy babć :D Ale MPK jeszcze jeżdżę i widzę, że te stare raszple (w większości) to istna plaga drąca ryja i obrabiająca wszystkim dupsko, więc potrafię sobie wyobrazić, co miałaś na myśli, pisząc "Horror". :D
UsuńDzięki za ten komentarz. Ja swoich bohaterów widzę nieco z innej perspektywy, więc fajnie jest wiedzieć, jak to wygląda od tej drugiej strony. A wygląda dobrze, ciekawie to rozkminiłaś i dużo w sumie się nie mylisz w swoich osądach ;) x
Wróciłaś ze wspaniałym rozdziałem ^-^
OdpowiedzUsuńCzekałam tak niecierpliwa >.<
CUDOWNY *O* xx
Jeej, w końcu nowy rozdział! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę :))
OdpowiedzUsuńJak zawsze cudny :) mhm Miley i Louis w jednym łóżku hahaha jak stare dobre małżeństwo :p
Czekam na następny :)
awwww tak. Jesteś najlepsza :)
OdpowiedzUsuńSuper piszesz i szkoda kończyć taki zaje blog :)
OdpowiedzUsuńDzielą jedno łóżko tyryry ciekawa jest jak yo wszystko bedzie dalej wiec czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńnajlepszy fanfik powrócił <3
OdpowiedzUsuńjaki ten blog jest cudowny <3 zdecydowanie mój ulubiony.. nic mu nie dorównuje <3 :*
OdpowiedzUsuńAahhhhh... jak ja się cieszę, że wróciłaś!
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁJESTTAKIMEGABOSKIWSPANIAŁYGENIALNYSŁODKINAJLEPSZYJAKIBYŁ!
WIDZĘ ŻE WRÓCIŁAŚ W BARDZO DOBREJ FORMIE! CHOCIAŻ... ZARAZ.
TY ZAWSZE JESTEŚ DOBRA, CHOCIAŻ TO MOŻE ZA SŁABE OKREŚLENIE! JESTEŚ CHOLERNIE DOBRA, WRĘCZ GENIALNA!
twojego ff nie da się nie kochać.
OdpowiedzUsuń~BiBi
Genialne :)
OdpowiedzUsuń