Nie ukrywam, że po tej nocy u Louisa nasza relacja zdecydowanie się oziębiła. Nie mieliśmy już tak częstego kontaktu jak wcześniej. Szczerze mówiąc, to całkowicie z mojej winy. Im dłużej rozmyślałam nad tamtymi wydarzeniami, tym bardziej było mi wstyd. Wcale nie czułam się upokorzona, jak to prorokował Louis. Jedyne uczucie, jakie wypełniało mnie po brzegi, to był piekący wstyd połączony z poczuciem, że moje ostatnie nadzieje na jakąkolwiek głębszą relację z sąsiadem zgasły. Jednak najgorsze ze wszystkich myśli przychodziły do mnie nocami, gdy nie mogłam zasnąć, buszowały w moim mózgu, dokonując brutalnego samosądu i zmuszały do mentalnego samobiczowania. Nie mogłam uwierzyć w to, że pocałowałam zajętego faceta, a nawet miałam ochotę się z nim przespać. Podłości temu wszystkiemu dodaje fakt, że to w końcu mój serdeczny przyjaciel, na którym zawsze mogłam polegać, który zawsze poprawiał mi humor i był wtedy, kiedy powinien, gotowy do wysłuchania, wsparcia i użyczenia ramienia do płaczu. Chociaż z Eleanor nie byłam w aż tak bliskich relacjach, to sam fakt, iż ją znam i jest moją – chociażby i dalszą, ale nadal – koleżanką, stawiał mnie w tak parszywie złym świetle, że na samą myśl o tym czułam wstręt do samej siebie. Nie potrafiłam zrozumieć, co we mnie wstąpiło. To Louis działał na mnie w ten sposób. Przy nim traciłam kontrolę, rozum, zmysły, stawałam się drugą sobą, która pragnęła tylko jego i nie liczyła się z niczym więcej. I chociaż czułam kłujące w środku wyrzuty sumienia, to wspomnienie ciepłych warg Louisa za każdym razem działało jak balsam na rany.
Nastał grudzień, niezwykle słoneczny i śnieżny. „Last Christmas” w radiu, świąteczna reklama Coca-Coli, w witrynach sklepowych Mikołaje i bałwany, na chodnikach staruszki handlujące jemiołą. Zostały dwa tygodnie do Wigilii. Pierwszej Wigilii, którą miałam spędzić u obcych ludzi. Chociaż nie, to nie tak. To miał być mój pierwszy dwudziesty czwarty grudnia bez Wigilii – w końcu Zayn był muzułmaninem i zaoferował się, że spędzimy świąteczny okres razem. Byliśmy poza marginesem tego społeczeństwa, nie dla nas były pachnące choinki i prezenty z czerwonymi kokardami. Ale przynajmniej byliśmy w tym razem.
W firmie wszyscy przeżywali przedświąteczne urwanie głowy. Wszyscy poza mną. Nowiutkie katalogi ze specjalną ofertą świąteczną od dawna już zachwycały klientów moimi malowniczymi, poetyckimi opisami kompozycji zapachowych. Nie miałam nic do roboty. Dostałam wolne. Podobnie jak Louis, który miał szkolną przerwę świąteczną. Tak samo Zayn, tyle że z pozycji studenta. Jedynie Mały Książę pracował od świtu do zmierzchu, więc któregoś dnia wspólnie postanowiliśmy mu to wynagrodzić, organizując małą domówkę u Louisa. Żadna dzika impreza, nic z tych rzeczy. Wino, cynamonowe ciasteczka, muzyka retro, miła, przedświąteczna atmosfera, wszystko, żeby nam Hazz z braku odstresowania nie dostał nerwicy. W głębi serca była to dla mnie też impreza pożegnalna – dwa dni później Louis wyjeżdżał z Eleanor do jej rodziców do Manchesteru na cały okres świąt. Mimo że stosunki między nami były nieco dziwne, nie potrafiłam wyobrazić sobie dnia, w którym nie zobaczę jego iście dziecięcego uśmiechu. Czułam, że jestem od niego uzależniona.
¬– Miley, mogłabyś mi pomóc z krojeniem ciasta? – zapytał Louis. Jako pomoc kuchenną mógł wybrać równie dobrze swoją kobietę albo Natalie, jednak musiało paść na mnie.
– Oczywiście – odpowiedziałam mimo woli nieco kokieteryjnie i zniknęliśmy w kuchni odprowadzeni wzrokiem wszystkich znajomych.
Gdy tylko zostaliśmy sami poczułam się troszeczkę skrępowana. Nie wiem czemu, ale miałam przeczucie, że Louis chce ze mną o czymś poważnie porozmawiać, złożyć jakieś wyznanie, że tej nocy wydarzy się coś szczególnego. Albo to było przeczucie, albo podświadome pragnienie, jednak co by to nie było i tak powodowało moje zdenerwowanie. Bez chwili zawahania, nie oglądając się nawet na mojego towarzysza, wzięłam do ręki nóż i zaczęłam kroić babkę z żurawiną. Nie zerkanie w jego kierunku tego wieczoru wymagałoby opanowania mnicha z klasztoru Shaolin. Louis wyglądał cholernie seksownie, a jego dobry humor jednoznacznie wskazywał, że doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Miał na sobie błękitną koszulę, idealnie podkreślającą jego kolor oczu, które teraz wyglądały niczym u psa husky, obcisłe, czarne jeansy, artystyczny nieład na głowie, układany zapewne dziesiątki minut. Do tego ten pociągający zapach i powalający uśmiech na twarzy, którym nokautował mnie za każdym razem, gdy próbowałam odpierać jego żartobliwe zaloty. Nic więc dziwnego, że zerkałam na niego ukradkiem, kiedy ten, zamiast kroić ze mną ciasta, właśnie za moimi plecami je zjadał.
– Nie wyżeraj jabłecznika! – krzyknęłam, śmiejąc się z jego zdziecinnienia.
Kątem oka zauważyłam, jak specjalnie zostawia sobie okruszek ciasta na kąciku ust i odkręca się w moją stronę. Prowokator. Flirciarz.
– Jakiego jabłecznika? – Podszedł do mnie niemal tanecznym krokiem i spojrzał mi prosto w oczy. Czekał, aż zareaguję na jego przynętę i wciągnie mnie w rzekomo przypadkowy flirt.
Uśmiechnęłam się, bardziej do siebie niż do niego i postanowiłam zagrać w jego grę.
– Oj, taki duży chłopczyk, a taka niezdara…
Powolnie, niczym na filmowych scenach z efektem slow motion, podniosłam rękę i jednym palcem delikatnie zdjęłam okruszek z kącika jego miękkich ust. Nie spieszyłam się z cofnięciem ręki, a wręcz przeciwnie. Dotknęłam jego górnej wargi i dosłownie o kilka milimetrów, najwolniej jak potrafiłam, przesunęłam palec wzdłuż jej linii. Poczułam wilgotny czubek języka Louisa na opuszku.
– Pomóc wam? – zapytała melodyjnie Eleanor za moimi plecami.
Drgnęłam jak porażona prądem. Chciałam, żeby to wszystko wyglądało zupełnie naturalnie, ale nigdy nie byłam zbyt dobrą aktorką. Stałam wyprostowana jak struna, niczym uczniak przyłapany na przerwie w szkolnej toalecie na papierosie. Czy nam pomóc? W czym? We flirtowaniu radziliśmy sobie znakomicie.
– Możesz już zanieść to – odpowiedział Louis jakby nigdy nic i podał jej talerz z ciastem, które dopiero co skończyłam kroić.
Kilka butelek wina później atmosfera zrobiła się naprawdę sympatyczna. Wciąż brakowało jedynie Zayna, który nigdy nie miał w zwyczaju przychodzić na czas, ale tym razem pobijał swoje własne rekordy, spóźniając się już ponad półtorej godziny. Usiadłam z kieliszkiem wina w ręku po turecku na podłodze pod wielką juką. Moją uwagę tego wieczoru pochłaniała Natalie. Gdy tylko przyszła, przywitała się z Louisem nad wyraz chłodno i odniosłam wrażenie, że między tą dwójką musiało dojść do jakiegoś spięcia. Teraz przypatrywałam się jej, żeby zobaczyć, czy to tylko moja wyobraźnia, czy naprawdę coś było na rzeczy. Intuicja odziedziczona po ojcu Sherlocku mnie nie zawiodła. Natalie rozmawiała ze wszystkimi poza Louisem, a gdy już nie miała wyjścia i musiała zamienić z nim słowo, odpowiadała ozięble i, jak na nią, zadziwiająco skrótowo. Nawet jej nieco wyłupiaste, niebieskie oczy, które zazwyczaj błyszczały przyjaźnie do wszystkich, tym razem w kierunku gospodarza ciskały gromy. Czasem nawet lekko krzywiła się zerkając na niego. Ciekawiło mnie jedynie, co takiego zrobił Louis, że zawsze przyjaźnie nastawiona do całego świata Natalie tak bardzo widocznie darzyła go niechęcią i nawet nie próbowała zbytnio ukrywać urazy.
Dochodziła północ, gdy ktoś rzucił propozycję gry w kenta. Zgodziłam się bez namysłu – byłam już lekko pijana, podobnie zresztą jak znakomita większość towarzystwa, z którego Natalie w kwestii upojenia alkoholowego wiodła zdecydowany prym, tłumacząc Eleanor swoje poglądy na aborcję i eutanazję, przy czym darła się nieziemsko, wymachiwała rękami, zaprzeczała samej sobie w co drugim zdaniu, a finalnie nie zauważyła nawet, że tak naprawdę mówi o in vitro. Dlatego byłam święcie przekonana, że gra w kenta w takich okolicznościach będzie czymś nieziemsko zabawnym. Louis błyskawicznie odszukał karty. Zayna nadal nie było. Zadzwoniłam do niego już chyba po raz setny. „Abonent jest czasowo niedostępny”. Przeklęłam. Trudno, gramy.
Pary utworzyły się same w ciągu trwania całego wieczoru. Eleanor z Natalie od kilku godzin siedziały razem na sofie, Mały Książę akurat rozmawiał z Liamem, kolegą Zayna z akademika, przed którym do tej pory czułam lekkie zażenowanie po popisowej akcji z okienną wspinaczką, Louis przynosił nowe butelki wina z kuchni, a ja, jako cichy obserwator na uboczu, siedziałam pod juką i uśmiechałam się, żeby nie sprawiać mylnego wrażenia obrażonej i znudzonej.
– Widzę, że świetnie się bawisz – powiedział ironicznie Louis, siadając koło mnie na podłodze. Drużyny porozchodziły się po całym domu, żeby na uboczu ustalić między sobą znaki, więc zostaliśmy w pokoju sami.
– Nienajgorzej – odpowiedziałam całkowicie poważnie. – To jaki będzie nasz sekretny znak, hm?
– Daj spokój – zaśmiał się – jakoś się dogadamy. Zostaliśmy sami na imprezie, nie lepiej wykorzystać ten moment bardziej twórczo? – zapytał i uśmiechnął się zawadiacko obnażając wszystkie, bielutkie ząbki.
– Gadasz zupełnie jak Zayn. On cię uczy tych żarcików czy jak? – wypaliłam bez namysłu i od razu pożałowałam, że nie ugryzłam się w język.
Louis nie był ślepy, dokładnie wiedział jak wygląda sytuacja między mną a jego przyjacielem, która stopniowo przeobrażała się w miłosny trójkąt rodem z powieści Sienkiewicza, tylko trochę bardziej współczesny i melodramatyczny, więc moje porównanie było kompletnie nie na miejscu. Louis skwitował to milczeniem, ale nie wyglądał na urażonego.
– Co jest nie tak między tobą a Natalie? – zapytałam prosto z mostu, przerywając ciszę.
– Dopiero zauważyłaś? – Uśmiechnął się i widziałam, że za tym uśmiechem kryje się jakaś fascynująca historia, która mogłaby być tematem plotek na następne tygodnie.
– Nie często widuje was razem w towarzystwie. – Wzruszyłam ramionami. – Więc co się stało?
– Obraziła się już z pół roku temu.
– Ale o co? – Widziałam, że nie chce o tym mówić, jednak nie dawałam za wygraną.
Sama nie wiem, dlatego tak bardzo mnie to ciekawiło, ale czułam, że po prostu muszę to wiedzieć. Być może z nudów już szukałam plotkarskich sensacji, licząc na wielkie rewelacje. Być może przemawiała przeze mnie zwykła babska ciekawość. Być może intuicyjnie przeczuwałam, że ta sprawa ma związek ze mną. Być może wszystkie warianty naraz, jednak nie dane było mi się tego dowiedzieć – ledwo zadałam swoje pytanie, Harry z Liamem wrócili do pokoju i zaczęli przesuwać sofę, żeby zrobić miejsce dla wszystkich grających. Louis musiał zauważyć rozczarowanie na mojej twarzy i tę bolesną, niezaspokojoną ciekawość. Uśmiechnął się i puścił do mnie oko, dając mi do zrozumienia, że tę nieformalną, słowną bitwę znowu wygrywa Tomlinson.
Ściskałam wachlarz kart w dłoniach i obserwowałam wszystkich dookoła, a najbardziej Louisa, który przecież nie ustalił ze mną żadnego znaku. Już po kilku minutach pijana Natalie tak nie udolnie przekręcała karty, pokazując kenta, że nie mogłam powstrzymać się od śmiania. Tego wieczoru dziewczyny zmieniały swoje szyfry niemal co rozgrywkę. Ale i tak nie miało to żadnego znaczenia, bo jedna para wygrała dokładnie wszystkie rundy.
Louis siedział naprzeciwko mnie i zerkaliśmy na siebie bez przerwy, śmiejąc się, jakbyśmy oczami opowiadali sobie kawały. Nie wiem, czy to alkohol, czy nadprzyrodzone zdolności, ale spojrzenie kontaktowe wystarczyło, żebyśmy przekazali sobie w jakiś paranormalny, telepatyczny sposób, czy mamy karciany komplet, czy nie. Gdy wygraliśmy pierwsze trzy rundy, bawiło mnie to wszystko nieziemsko – Eleanor z błyskiem ostrzegawczym w oku tuszowanym szerokim uśmiechem, podejrzliwie zerkająca na nasze wzajemne uśmiechy, wkurzona Natalie, która jak małe dziecko chciała za wszelką cenę wygrać w karty akurat z Louisem, zdezorientowani faceci. Na początku było naprawdę zabawnie, gdy wszyscy w dziwnej konsternacji próbowali rozszyfrować zagadkę naszej komunikacji, której sami nie potrafilibyśmy rozgryźć. Tajemny znak, którego nie było, pozwolił nam wygrać wszystkie partie. Przybyliśmy sobie wielką, tryumfalną piątkę, ale atmosfera zrobiła się, delikatnie mówiąc, dziwna. Wszyscy patrzyli na nas podejrzliwie, jakbyśmy byli szpiegami obcego wywiadu, Eleanor już nawet nie stara się tuszować swojej zazdrości, a Mały Książę, najwnikliwszy analityk relacji międzyludzkich, jakiego w życiu spotkałam, uśmiechnął się do mnie ukradkiem i zajął wszystkich tematem Zayna, którego komórka wciąż odpowiadała milczeniem.
poniedziałek, 11 sierpnia 2014
Rozdział XXI
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
rozdział! nie mogłam się go doczekać i wreszcie jest! awh
OdpowiedzUsuńciekawe co jest z Zaynem i ta cała sprawa Natalie... robi się tajemniczo
do następnego Skarbie x
Hmmm. Jestem ciekawa o co chodzi z Zaynem i dlaczego tak nagle zniknął. A Natalie?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że rozdział pojawi się jak najszybciej, bo moja ciekawość jest niezaspokojona ^-^ Czekam, czekam, czekam. Cudowne fanfiction!!! ♥ xx
nooo pod koniec zrobilo sie troche dziwnie... mam wrazenie ze Natalie wie cos o relacji Louis-Miley a Zayn...? Sama nie wiem czemu nie przychodzi... oby nic mu nie bylo...
OdpowiedzUsuńczekam na nastepny x
Nieźle się zdziwiłam jak zobaczyłam że jest nowy rozdział :D Świetny jest. Nie mogę się doczekać następnego xx
OdpowiedzUsuńSprawa z Natalie to na pewno chodzi o Miley i Louisa.
OdpowiedzUsuńHmmm.... Zayn? Ciekawe co mu jest :/ martwię się o niego :(
Ogólnie ten koniec był taki fajny :)) A Elka niech spada ;/
Umieram. Chciałabym tak pisać. Rozdział jest taki ..... Nie znam słów, które mogłyby określić to, co napisałaś. LOUIS..TY FLIRCIARZU! NOGI CI Z DUPY POWYRYWAM! :) AHHH... No i jeszcze Eleanor..nasza wysoka Eleanor, która zawsze psuje takie ... magiczne momenty. Z niecierpliwością czekam na 23 <3
OdpowiedzUsuńświetna jest ta scena między Liley <3 już chce więcej!
OdpowiedzUsuńkocham :*
Martwię się o Zayna.. mam nadzieję, że nie miał żadnego wypadku....
OdpowiedzUsuńCo do kenta i tych znaków, których w ogóle nie było. Dobrze to znam bo kiedy ostatnio grałam w tę grę miałam dokładnie to samo ze swoim kolegą (tyle że nic do niego nie czuje, haha kiedyś się przyjaźniliśmy teraz to zwykła znajomość)
Czekam na next!
Mnie też to spotkało! Tyle, że z bratem :D
UsuńMATKO PRZENAJSWIETSZA.
OdpowiedzUsuńTwój styl pisania uległ diametralnej zmianie. Jestem pełna podziwu.
Oby nic się nie zmieniło.
Czekam z niecierpliwością na następne przygody naszej paczki. :)
Ps. Bardzo martwię się o Zayn'a :(
》》》 Ines
Martwię się o Zena!
OdpowiedzUsuńAle pewnie znając życie musiał ratować świat. Bo jest przecież ninją!
Liley ! Tak słodko ! *,* Elka zazdrosna. Hshsh. Harry on wie! Widzi przecież jak oni na siebie patrzą. Sory. ELKA NIE MASZ SZANS!
JEZU, ALE ROZDZIAŁ SJDOCLCKSIAOQIAXSO
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIE ZA TO OPOWIADANIE.
PROSZE DAWAJ NASTĘPNY ROZDZIAŁ <3
@seksijanoskians
ZAPRASZAM DO MNIE www.terrible-fanfiction.blogspot.com
Coś mi się wydaje, że wszyscy wiedzą o Liley tylko nie oni sami xD Oj, draka wisi w powietrzu wkurzona Natalie, zazdrosna El, Harry który już wie i jeszcze zaginiony Zen.... Będzie się działo :P
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię i ładnie proszę o next *-* <3
kocham twój styl pisania *o* czekam na next
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszez
OdpowiedzUsuńRozdzial jest piekny ♡
W zasadzie nic dziwnego, że stosunki między Miley a Louisem ochłodziły się. Nawet jeśli oboje odczuwali wcześniej wzajemny pociąg, nie poruszali tego tematu głośno i trzymali się granicy, która teraz została przekroczona. Na każdej przyjaźni położyłoby to pewnego rodzaju cień. Mam jednak nadzieję, że ich relacja nie zostanie zniszczona.
OdpowiedzUsuńPomysł z tą przedświąteczną domówką okazał się strzałem w dziesiątkę. Chyba wszyscy, zwłaszcza zapracowany Harry, potrzebowali trochę luzu i dużo odpoczynku. Chciałam ulec fajnej, przyjemnej atmosferze, ale Louis szybko wyprowadził mnie z równowagi. Przepraszam, co on w ogóle wyprawia? No dobra, nie ukrywam, że podczas każdej dwuznacznej sytuacji między nim a Mils szczerzę się do monitora jak nienormalna, jednak nie rozumiem, czemu tak jawnie z nią flirtuje po tym, jak wyraźnie zakomunikował, że nie będzie między nimi niczego więcej. Kto wie, do czego doszłoby w tej kuchni, gdyby nie pojawiła się Eleanor. Właśnie - ona sama znajdowała się w pokoju obok, kiedy Tomlinson wyraźnie podrywał Miley. Serio, Tommo? Zdecyduj się wreszcie, bo wysyłasz zupełnie sprzeczne sygnały, aż głowa od tego boli.
Zastanowiło mnie zarówno niemiłe zachowanie Natalie względem Louisa, a także brak jakiegokolwiek znaku życia od Zayna. W zasadzie to drugie bardziej mnie zmartwiło. Może i faktycznie ciągle się spóźnia, ale żeby aż tyle? Jeszcze ciągle wyłączony telefon... Mam nadzieję, że nic mu się nie stało, bo naprawdę nie jestem nastrojona zbyt optymistycznie, jeśli chodzi o tę sprawę. Co do Natalie, to musi mieć faktycznie dobry powód, żeby nie odzywać się do Louisa przez tyle miesięcy. Przejęłabym się tym bardziej, gdyby nie jego lekceważący stosunek do tej sprawy, który sugeruje, że to jakaś błahostka, na którą Nat się uparła. Albo Lou jest takim dobrym aktorem.
Wcale się nie dziwię, że Eleanor zaczęła być poważnie zazdrosna o więź łączącą jej chłopaka z Miley. Ja sama poczułabym się zagrożona, w końcu Mils to ładna dziewczyna, a Louis spędza z nią przecież mnóstwo czasu. To, jak są blisko siebie, dobrze pokazuje ta ich nić porozumienia w trakcie gry. Oby tylko nie wyszło z tego coś nieprzyjemnego.
Ciekawa jestem, co wydarzy się dalej, zarówno na płaszczyźnie Miley-Louis, jak i z samym Zaynem. Czekam na kolejny rozdział <3
Zajebisty! :)
OdpowiedzUsuńOd rana mam brak weny do pisania komentarzy ale przemogę się i coś napiszę. Więc.... superaśny rozdział, wiedziałam że ich relacja się oziębi i szczerze mówiąc w głębi duszy na to liczyłam bo nienawidzę jak już w pierwszych rozdziałach jest big love forever i i ich pożeranie się. No i ta dwuznaczność Louisa. kocham Cię za to (choć sama nwm dlaczego ale pomińmy ten fakt). Niepokoi mnie tylko fakt tak długiego spóźniania się Zayna i nieodbieranie przez niego telefonów. To jest bardzo niepokojące i mam nadzieję że to nic złego ale coś przypuszczam że właśnie jest tak jak nie chce.
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie twoje opowiadanie nadal jest dla mnie numerem jeden.
Pozdrawiam i życzę weny, nuda100
PS. Zapomniałam, piszesz jeszcze jakieś opowiadania czy cokolwiek? Z chęcią poczytam. Jak tak to mogłabyś podać linki?
OdpowiedzUsuńnuda100
Niestety nic więcej nie piszę, bo nie mam zbytnio czasu. Ale mam w planach coś jeszcze ;) x
UsuńWcale nie dziwne, że ich stosunki się ochłodziły. Dziwnie zrobiłoby się, gdyby tak się nie stało. Ale potem jest domówka i Tommo, krego totalnie nie rozumiem i doprowadza mnie do cholery. Po przecież cholera widać, że ją podrywa, albo ja mam naprawdę coś z głową -.-'
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!! :)x
Wow! Jesteś niesamowita! Czytałam niezliczone ilości fanfiction i twój to prawdziwa perła wśród mnóstwa oklepanych, przewidywalnych do granic możliwości historii. A do tego piszesz to w taki sposób ze czuje się jakbym czytała powieść wydana przez jakieś wydawnictwo a to wielka sztuka! Zakochałam się w tym :*
OdpowiedzUsuńjdjdssjeiwnwjwsjsjeidndne *_*
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny !!!
PS
co ile dodajesz rozdzialy ?? :)
Teraz w wakacje to nieregularnie, bo wiadomo jak to jest, tu jakieś wyjazdy, tu wesela, tu goście... Ale staram się nie później niż 2 tygodnie od ostatniego :)
Usuńomatko !!!! *o* dodawaj dodawaj :D już się nie mogę doczekać ;P znalazłam cię wczoraj ale mega się wkręciłam XD
UsuńMiło czytać ^^ Dzięki x
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńKolejny super rozdział, masz wielki talent czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że niedługo w końcu ktoś nie wytrzyma i powie drugiej stronie o swoich uczuciach... :)
OdpowiedzUsuńJesteś genialna, czekam na kolejną część! <3