niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział II

Cykliczny, świdrujący dźwięk wybudził mnie ze snu. Zanim całkowicie ocknęłam się i uprzytomniłam sobie, że odgłos, który odpędził moją błogą drzemkę to dzwonek mojej komórki, wszystko ucichło. Chwileczkę… Drzemkę? Z przerażeniem spojrzałam na zegarek – tak, przespałam cały dzień. Telefon… Przecież nikt do mnie nie dzwonił od tygodni, nawet nie poznałam dźwięku swojego dzwonka. Miley, myśl, wyjdź z tego półsnu, na litość boską, przecież to Zayn! Z przerażeniem poderwałam się z kanapy. Nie wymyśliłam żadnej wymówki, nie miałam też żadnych paranormalnych snów, które by mi ją podsunęły. Mimowolnie spojrzałam w wielkie, masywne lustro ze złoto zdobioną ramą. Wisiało na ścianie po drugiej stronie pokoju, ale było takich rozmiarów, że widziałam swoje odbicie bez najmniejszego problemu. Dziewczyna w lustrze miała potargane we wszystkie strony włosy, podkrążone oczy, wzrok wampira wychodzącego z trumny i zdecydowanie za wiele fałdek na brzuchu. Muszę koniecznie pamiętać, żeby to lustro zdjąć. Teraz nie mam na to czasu, ale na bank nie zapomnę o tym, żeby usunąć ten dziwaczny obiekt muzealny. Ciężko stwierdzić, co brzydsze - zrobiona ze zbytnim przepychem rama lustra pamiętająca czasy, kiedy kobiecie nie wypadało nosić sukienki krótszej niż do kostek, czy ‘zawartość’ lustra ukazująca okrutną prawdę, czyli zaspaną mnie. Wywalę to gówno, nie ma siły.

Moje rozmyślania przerwał dzwoniący po raz drugi telefon. Sekundowa kalkulacja w głowie. Wymieniam wszystkie rzeczy, przemawiające przeciw tej imprezie: nie znam jubilatki, zrobię z siebie totalną idiotkę, nie znam w zasadzie nikogo, nawet chłopaka, który mnie tam zaprosił. Dodajmy do tego, że nie znam miasta, do którego jadę, nie wiem, o której i jak wrócę z powrotem. Jako wisienkę na torcie dorzucę jeszcze permanentnego doła od niepamiętnych czasów, wszechogarniającą apatię w każdej sekundzie życia, złamane serce i fakt, że w żałobie nie wypada mi imprezować. Tak, w żadnym wypadku to nie jest odpowiedni w moim życiu moment na imprezy. Podsumowując wszystkie wymienione przeze mnie ‘przeciwy’ – każdy z nich niepodważalnie przemawia za. Jadę.

Rzucam się jak wściekła w kierunku telefonu i jednym tchem, zanim się rozmyślę i dopadną mnie wątpliwości, recytuję do słuchawki: „Zayn, daj mi jeszcze godzinkę, jadę.” Mimo nieplanowanego opóźnienia niemal słyszę jak mój nowy kolega uśmiecha się po drugiej stronie do słuchawki. Zrobiłam to. Zgodziłam się. Nie wierzę jak można być tak głupim. Naiwnie myślałam, że najgorsze, przynajmniej na tę chwilę, było już za mną. Myliłam się. Myliłam się jak cholera, bo otóż moje odbicie w lustrze bardzo jasno mówiło mi, że to będzie ciężka godzina. Do tego nie pomyślałam o jednej, malutkiej, ale bardzo istotnej rzeczy – nie zapytałam Zayna jaki charakter ma mieć ta impreza i co to za klub, przez co nie mam pojęcia, co na siebie założyć, żeby nie wyglądać jak debil i nie przynieść obciachu sobie i jemu. Trudno, nie mam czasu na smutki i żale. Zaczęłam nerwowo wyrzucać wszystko z walizki na środek zakurzonej, drewnianej podłogi w moim babcinym, ‘pomiędzy szopą a ruiną’ domu. Nigdy nie pomyślałabym, że umiem robić tyle rzeczy na raz w tak szybkim tempie. Jednak moim odwiecznym problemem był ubiór. Boże, dlaczego stworzyłeś mnie osobą, która nie potrafi dobierać ubrań, nie ma gustu i bladego pojęcia o modzie? Nie czas na lament, przywykłam. Pora się z tym pogodzić. Uprasowałam sukienkę w sportowym stylu, o kolorze łososiowym i włożyłam białe adidasy. Niech się dzieje, co chce i tak nikt mnie nie zna. Resztę czasu poświęciłam na odrestaurowanie mojego rozmazanego podczas snu makijażu. O ile w kategorii ubrania niezbyt sobie radzę, o tyle w kwestii make up’u zawsze byłam perfekcjonistką i makijażową cudotwórczynią. Gdy zaczęłam przeczesywać włosy, srebrne Volvo zatrzymało się pod moim domem. Ze szczotką do włosów w ręku podbiegłam do okna – Zayn stał oparty o maskę samochodu. Miał na sobie biały podkoszulek, na nim koszulę w czarno-czerwoną kratę, a do tego ciemnoszare jeansy. Ze zdziwieniem musiałam sama przed sobą przyznać, że nie wcześniej nie doceniłam jego uroku. Wyglądał rewelacyjnie.

Przez całą drogę Zayn raczył mnie swoim słowotokiem. Mówił, mówił, mówił. O wszystkim. Starałam się skupiać na jego opowieściach, jednak czym bardziej światła miasta przybliżały się, tym czułam większy stres i niepokój. Zaczęłam zastanawiać się, czy postąpiłam właściwie i momentami moje resztki racjonalnego myślenia karciły mnie surowo za irracjonalną chęć przeżycia cudownej przygody i podróż w nieznane w hollywoodzkim stylu. Ta mniej odpowiedzialna część mnie cieszyła się swobodą i tym, że chociaż jedną noc spędzę inaczej niż przewracając się z boku na bok w łóżku, płacząc albo bezsensownie zastanawiając nad swoim życiem. Fajnie było znów poczuć się żądną przygód nastolatką. Mimo to stres i obawy nie opuszczały mnie nawet na sekundę.
Staliśmy przed drzwiami prowadzącymi do mieszkania Eleanor. Zayn bez problemu zauważył, że jestem tak zestresowana, że mam ochotę uciec albo zwinąć się w kulkę jak spłoszone zwierzę. Jemu dopisywał szampański humor, toteż objął mnie ramieniem tak, jakbyśmy znali się od lat i z uśmiechem dziecka szepnął mi do ucha:

- Wyluzuj, Maleńka. Wypijesz kilka drinków na rozluźnienie i przetańczymy całą noc, zobaczysz, będzie zajebiście. – mówiąc te słowa na kilka sekund ścisnął mnie mocniej i zadzwonił dzwonkiem do drzwi zza których dobiegała muzyka.

Po chwili otworzyła szczupła blondynka i gestem zaprosiła nas do środka. Miała bardzo mocny, wyzywający makijaż i nieco wyłupiaste oczy, jednak perfekcyjna figura sprawiała, że mimo tego wyglądała bardzo atrakcyjnie. Cmoknęła na przywitanie powietrze koło mojego ucha, tym samym gestem obdarzyła Zayna i od razu wybiegła do drugiego pokoju. Po chwili wróciła i śmiejąc się wręczyła mi różowego drinka z plastrem limonki i kolorową parasoleczką. Lekko zawstydzona miłą niespodzianką podziękowałam i już nabrałam powietrza, żeby życzyć jej wszystkiego najlepszego, gdy przerwała mi mówiąc:

- Miło cię poznać, jestem Natalie, ty Miley, wiem. Zayn dzwonił i mówił, że będziesz. Super, że wpadłaś, wchodźcie.

Wyrzuciła to wszystko na jednym tchu i dziękowałam Opatrzności za kolejną gadatliwą osobę, która przypadkiem ocaliła mnie od jednego z największych faux pas w życiu i spalenia się ze wstydu. W całym tym zamieszaniu nawet nie zauważyłam kiedy Zayn złapał mnie za rękę i zaprowadził do salonu. Pomieszczenie było bardzo duże, na środku stał szklany stół, na którym ustawione były przekąski i drinki. Przy ścianach znalazły się trzy skórzane, białe sofy, na których siedziało mnóstwo osób. Niektórzy w milczeniu palili papierosy, inni żywo dyskutowali na sobie wiadome tematy. Zanim zdążyłam zbadać spojrzeniem wszystkie twarze, podeszła do nas gospodyni imprezy. Z trudem opanowałam się, aby nie wydać z siebie żadnego dźwięku, ani nie zrobić nieodpowiedniej miny – była to najpiękniejsza kobieta, jaką dane mi było w życiu widzieć. Eleanor była tak okrutnie piękna, że jej perfekcyjność, aż kłuła w oczy. Zawsze myślałam, że takie dziewczyny istnieją jedynie na okładkach magazynów i w programach modowych, jednak nawet one były niczym w porównaniu z tą, która stała przede mną. Wyglądała jak księżniczka witająca gości na swoim balu – odgarnęła brązowe, spływające falą na jej ramiona włosy, spojrzała prosto na mnie ogromnymi, orzechowymi oczami i przywdziała najdelikatniejszy i najpiękniejszy z możliwych uśmiechów. Mimo że wzrostem przewyższała mnie o głowę, była bardzo drobnej budowy.

- Hej, dziękuję, że przyszłaś. – powiedziała głosem cieniutkim jak jej talia i cmoknęła mnie w policzek – Nie wstydź się i nie krępuj, słyszałam, że jesteś pierwszy raz w Londynie, więc bardzo chciałabym, żebyś dobrze się bawiła i czuła. – wyczułam w tym zdaniu dziwny, matczyny ton, jednak zabrzmiało to zdumiewająco szczerze.

- To ja dziękuję… i… wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. – wybąkałam jak zawstydzone dziecko.

Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć energicznie podbiegł do niej wysoki chłopak, objął ją od tyłu za szyję i z uśmiechem cmoknął w policzek. Minęło kilka sekund zanim mnie zauważył, zrobił poważną minę i wyciągnął w moim kierunku rękę.

- Louis, miło mi. – rzucił krótko, ale przyjaźnie.

Przez te kilka sekund patrzyliśmy sobie prosto w oczy i wydawało się, że było to o kilka sekund dłużej, niżby wypadało przy rutynowym zapoznaniu. Trwało to zaledwie chwilę, ale tylko tyle wystarczyło, bym doznała najdziwniejszego uczucia w moim życiu, którego w żaden sposób nie potrafię opisać. Przeszedł mnie dreszcz. Bardzo dziwny dreszcz, który w pełni zogniskował się wibrując w mojej klatce piersiowej. Przede mną stał Louis, tak samo idealny jak jego dziewczyna. Wyglądali razem jak para pierwszoplanowych aktorów. Cmoknął Eleanor po raz drugi i zaczął iść z powrotem w kierunku swoich poprzednich towarzyszy rozmowy, jednak gdy tylko odwrócił się i zrobił parę kroków, zatrzymał się i posłał mi przez ramię spojrzenie, które rozniosło mój mózg na kawałki. Mój wzrok napotkał jego i po raz kolejny trwało to zaledwie parę sekund, jednak było to parę sekund, przez które świat się zatrzymał, a głęboki błękit jego tęczówek wzbudził we mnie nieznane mi dotąd odczucie przyjemnego ciepła przemieszanego z nutą niepokoju trzepoczącego się gdzieś głęboko w środku.

Gdy tylko Eleanor oddaliła się na kilka kroków, wypiłam jednym haustem drinka, którego dała mi w ramach powitania Natalie.

- Tylko nie zjadaj parasolki. – roześmiał się Zayn – Limonkę i siebie pozwalam. – dodał puszczając figlarnie oko.

Z powodu mojej niespodziewanej, całodniowej drzemki, zjawiliśmy się nieco później, niż to było w planach, dlatego nie minęło piętnaście minut od naszego przyjścia, gdy wszyscy zaczęli zbierać się do klubu. Razem z Zaynem staliśmy już na schodach, kiedy pod pretekstem pójścia do toalety wróciłam się z powrotem. Niemal wbiegłam do salonu i pewnym, płynnym ruchem porwałam, tym razem zielonego, drinka ze stolika i wypiłam go tak samo ekspresowo jak poprzedniego. Teraz byłam gotowa do wyjścia i przeżycia tej nocy. Gdy tylko brzdęk odstawianej szklanki rozległ się w powietrzu, usłyszałam za plecami tłumiony śmiech. Odkręciłam się najwolniej jak tylko się dało.
Niebieskie tęczówki Louisa świdrowały mnie z rozbawieniem.



23 komentarze:

  1. mimo tego, że dopiero tu trafiłam mogę śmiało powiedzieć, że uwielbiam to opowiadanie oraz Ciebie za to co robisz<3. masz świetny styl pisania, cholernie profesjonalny! na pierwszy rzut oka widać że masz w tym ogromną wprawę i/lub niesamowity talent :) x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, dziękuję, nie spodziewałam się tak miłego odzewu <3 Bardzo się cieszę, że się podoba i jeszcze raz dzięki :) That made my day ^^ xxx

      Usuń
  2. Brzmi super ! Masz talent :)
    Mała rada: może włącz anonimowe komentarze? Nie wszyscy mają konta xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg zapłać! :D Nawet nie zauważyłam, że są wyłączone, dziękuję bardzo <3

      Usuń
  3. Dobrze, że dałaś linka do swojego bloga pod rozdziałem opowiadania, które czytam, i dobrze, że jestem ciekawska i tu zajrzałam ;)
    Szczerze? Jestem pod ogromnym wrażeniem. Masz świetny styl, dobrze się czyta, piszesz wspaniale! Już kocham ciebie i tego bloga :) A po komentarzach widać, że jesteś miłą i ciepłą osobą, dzięki czemu masz u mnie wielki plus ;)
    Louis, Miley. Miley, Louis... Och, co to będzie? :D
    Pozdrawiam cieplutko i z niecierpliwością czekam na następny :3 :*
    Ps. Jesteś cudowna! <3

    http://i-love-you-vampire.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwwwwww... :3 Tyle miłości! <3 :D Po raz kolejny dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję! xxx

      Usuń
  4. Genialne, błagam dodawaj jak najczęściej rozdziały *-*
    To jest świetne ;) masz talent i dobre serduszko, sądząc po odpowiedziach do komentarzy. kocham cię, wiesz? xx masz tt? jeśli tak to daj znać a cię zaobserwuje xx

    OdpowiedzUsuń
  5. świetnie się zapowiada! :D tak trzymaj, czekam na nexta ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, świetny blog.
    Mam prośbę, wejdź na bloggera>układ>dodaj nowy gadżet>>po lewej więcej gadżetów kliknij>>Obserwatorzy wybierz i kliknij ZAPISZ.

    Wtedy będzie można dodawać się do obserwatorów twojego bloga i będzie wyskakiwało nam czy dodałaś nowy rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za radę! ^^ Dodane.

      I dzięki jeszcze raz za miłe słowa <3 xxxxxx

      Usuń
  7. Jejejjejeeee, to dopiero się zaczyna a juz mnie porwalas :D <3
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) :* ~jolka

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajny opis Eleanor. Mimo iż po przeczytaniu imienia wyobraziłem sobie raczej Elficką piękność (tak mam spaczony fantasy mózg)o długich blond włosach, nieskazitelnych niebieskich oczach, śniadej cerze i wysokim wzroście... To opis wyprowadził mnie z błędu. Przynajmniej wzrost się zgadza.
    Wypiła drina haustem na odwagę na oczach przed chwilą poznanego atrakcyjnego faceta...niezręczna sytuacja
    Czytam rozdział III

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W rzeczywistości prawdziwa dziewczyna Louisa ma na imię Eleanor, więc to rodzice obdarzyli ją elfickim imieniem, ja tylko wykreowałam postać na pierwowzorze :)

      Miło, że czytasz <3 xxx

      Usuń
    2. Nie odmówiłbym nam tej przyjemności. Więc czytam z zaciekawieniem. Zasysa ! :)

      Usuń
  9. "Gdy tylko brzdęk odstawianej szklanki rozległ się w powietrzu, usłyszałam za plecami tłumiony śmiech. Odkręciłam się najwolniej jak tylko się dało.
    Niebieskie tęczówki Louisa świdrowały mnie z rozbawieniem." Ja tu już taki zaciesz lol XD tak więc,dopiero teraz tu trafiłam,i jestem pod wrażeniem,a na mnie trudno zrobić wrażenie,bo mam wygórowane gusta. To jest takie perfekcyjne...A i będę pospolita i rzucę coś o El. Opisałaś ją taką,jaka naprawdę jest,i myślę że ktoś kto nigdy nie widział jej,wyobraziłby sobie ją taką,jaka jest w rzeczywistości :) jako że uważam,iż Eleanor jest najbardziej perfekcyjną dziewczyną na świecie,tak więc wg mnie ten opis jest cudowny. I ten moment kiedy spotkali się z Louisem...Ja już zaciągam się powietrzem,a tak wcześnie to zrobiłam tylko przy Darku,co oznacza że to opowiadanie est tak boskie że już mam motylki czytając je. Jestem gadułą i często piszę bez ładu i składu,ale chyba się ogarniesz w tej wypowiedzi :) Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porównanie do Darka uznam za komplement, bo to chyba najpoczytniejszy fanfik ze wszystkich :) I nie piszesz wcale bez składu i ładu, daj spokój :) Cieszy mnie Twoje gadulstwo, bo sama jestem nie lepsza i moja mama zawsze powtarza mi, że chyba jeszcze pośmiertnie będę w trumnie paplać zza grobu :D

      Naprawdę się cieszę, że Ci się podoba. Pozdrawiam xxx

      Usuń
  10. Świetne, kocham to czytać zapraszam do mnie http://furia22.blogspot.se/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  11. oj, nie wiedziałam, że jestem tak w tyle i że ten blog jest taki "stary"... No nic, przynajmniej przede mną sporo rozdziałów :D
    Rozdział bardzo mi się spodobał. Zwłaszcza ten moment z Louisem. Był taki... niby często spotykany TO przeszywające spojrzenie, a jednak u Ciebie wydało mi się, jakbym przeczytała coś takiego po raz pierwszy. Rzadko coś odczuwam przy czytaniu więc wow.
    Miałam dzisiaj poprzestać na 1 rozdziale! Ech...

    OdpowiedzUsuń