sobota, 21 września 2013

Rozdział VIII

Zdrowy rozsądek mówił mi jasno i wyraźnie, że nie powinnam się w to wszystko mieszać. Ta sytuacja mnie nie dotyczyła, a roztrząsanie jej było zwykłym wtykaniem nosa w nie swoje sprawy. Cóż mnie obchodzili ci ludzie, których ledwie znałam? Problem polegał właśnie na tym, że obchodzili, chociaż nie powinni. Louis i Eleanor paradoksalnie byli jedynymi osobami na całej planecie, na których w obecnej sytuacji mogłam polegać. Wiedziałam, że żadne z nich nie odmówiłoby mi pomocy w potrzebie – El ze względu na wrodzoną dobroć, Louis ze względu na Bóg wie co, ale udowodnił mi to tamtej nocy w klubie, gdy uratował mi tyłek.

Od wizyty Eleanor minęły dwa dni. Dwa dni, które spędziłam na obracaniu w dłoniach srebrnej różyczki i wyobrażaniu sobie jej właścicielki. To już było całkowicie oczywiste – nie zaznam spokoju, dopóki nie poznam imienia kobiety, która zgubiła tę piękną broszkę. Wiedziałam, że ta myśl będzie mnie męczyła każdego dnia, dlatego postanowiłam nawet nie łudzić się i nie wmawiać sobie, że powinnam zapomnieć, że kiedykolwiek w ogóle widziałam tę różę. Znajdę jej właścicielkę, choćbym miała pójść po nią do piekła. Znajdę ją.

Mówi się, że podjęcie decyzji jest najtrudniejszym krokiem do wykonania. Nic bardziej mylnego. Postanowiłam działać, ale jak? Nigdy nie byłam dobra w wymyślaniu genialnych intryg szpiegowskich, dlatego nawet nie próbowałam pisać kryminałów. Sama nie potrafię sobie wyjaśnić dlaczego tak bardzo zależało mi na tym, żeby poznać kochankę Louisa, ale byłam kompletnie zdeterminowana. Może kierowała mną kobieca ciekawość, może chęć poznania prawdy, może… zazdrość? Najprawdopodobniej wszystko naraz, ale w zupełnie nieznanych mi proporcjach. Nie wiem, co było motorem napędowym, co skłoniło mnie do tak głupiej, nieprzemyślanej i mogącej skończyć się tragedią decyzji, ale najzwyczajniej w świecie wcisnęłam się w nieco przymałe już jeansy, założyłam fioletową bluzę z kapturem i moje ulubione białe adidasy i po kilkudziesięciu minutach marszu już siedziałam wygodnie na siedzeniu autobusu jadącego w kierunku Londynu. Jestem tak genialnym strategiem i detektywem w jednym, jakby spłodził mnie co najmniej Napoleon z Sherlockiem.

Im byłam bliżej Londynu, tym coraz mocniej uświadamiałam sobie kretyński charakter mojego czynu. Działałam totalnie impulsywnie i tak naprawdę sama nie wiedziałam co zamierzam zrobić, czego oczekuję i przede wszystkim po co to robię. Takie małe deja vu z tamtego wieczora, gdy z Zaynem pierwszy raz jechałam do stolicy. Wtedy miałam w głowie podobne myśli, jednak tym razem robiłam to całkowicie sama i w stu procentach na własne życzenie. Zaczęłam tłumaczyć się sama przed sobą. Dużo przeszłam, straciłam najbliższych, przeżyłam traumę i to jest właśnie efekt szoku poprzejściowego. Nie wiem, czy taki stan w ogóle istnieje, ale chciałam wierzyć, że tak i w pełni usprawiedliwia moją głupotę.

Drogę do domu Louisa pamiętałam doskonale, tak jakbym przemierzała ją codziennie od dziecka. Było już późne popołudnie, gdy wysiadłam na przeciwległym przystanku, od tego, z którego jakiś czas temu uciekałam o poranku. Poczułam strach. Podniosłam głowę i spojrzałam przed siebie. Już stąd mogłam bez trudu dostrzec balkon, na którym wtedy paliłam papierosa i postanowiłam czmychnąć cichcem. Czułam się, jakby w moim żołądku ktoś umieścił ogromną żarówkę i wpuścił tam stado nietoperzy, które drażnione światłem szamotały się w popłochu. Z każdym krokiem byłam bliżej jego mieszkania. Z każdym krokiem rósł we mnie strach. Co ja mu właściwie powiem? „Hej, z kim masz romans?” A co jeżeli jest z Eleanor? Nie, nie mogę się wycofać. Gram w to do końca. Choćby nie wiem co miało się wydarzyć, choćbym nie wiem jaką idiotkę miała z siebie zrobić. Poprawiłam włosy, opanowałam drżenie kolan, odpędziłam wszystkie złe myśli i wzięłam głęboki wdech. Przedstawienie czas zacząć, niech się dzieje co chce. Zastukałam do drzwi.

Louis. Jego niebieskie, roześmiane oczy. Stał przede mnie z uśmiechem, jakby grał w jakiejś reklamie, a wszystkie płyny, jakie tylko posiada ludzki organizm, wrzały we mnie. Miał na sobie białą bluzkę w poziome, czarne paski i czerwone spodnie. W ogóle nie był zaskoczony moim przyjazdem, wyglądał, jakby było wręcz na odwrót, jak gdyby na mnie czekał. Gestem zaprosił mnie do środka. Weszłam, a on nie oczekując żadnych wyjaśnień, cieszył się jak dziecko na przyjazd wujka z Ameryki. Byłam totalnie oszołomiona. Nie spodziewałam się takiego przebiegu wydarzeń.

- Wyglądasz, jakbyś weszła do gabinetu dentysty. – ciągle się śmiał – Wyluzuj, dziewczyno. Za pięć minut będę gotowy. – zanim jeszcze skończył zdanie zaczął poprawiać w lustrze i tak idealnie ułożone kosmyki włosów. Wyluzować, tak? Jak pan sobie życzy.

- Powiedziałeś to tak, jakbym przyszła tu zabrać cię na randkę – przybrałam swobodny i wesoły ton głosu – i chyba w zasadzie tak jest, bo pindrzysz się jak baba. – uśmiechnęłam się najsłodziej jak tylko potrafiłam.

Bingo. Louis, jakby nie wierząc własnym uszom, zastygł w bezruchu, odkręcił się przodem do mnie i widząc mój triumfalny wyraz twarzy parsknął śmiechem. Docinka podziałała podwójnie, bo od razu odszedł od lustra i w sekundę, a nie w planowane pięć minut, był gotowy do wyjścia.

- Panienka widzę dzisiaj wyjątkowo agresywna. – zamykał drzwi, a echo niosło jego prześmiewczy ton po całej klatce schodowej – Czyżby ‘te dni’ ? – rozbawiony zeskoczył z kilku ostatnich schodków jak małe dziecko. I jego szczęście, bo dostałby za ten komentarz takiego kuksańca, że chyba by z nich spadł.

- Nie. – ucięłam krótko i posłałam mu spojrzenie zamrażające oceany, bo nic lepszego nie przyszło mi do głowy.

Po chwili szliśmy chodnikiem wzdłuż dość ruchliwej ulicy, a ja czułam, że grunt obsuwa mi się pod nogami. Przyjechałam tu powiedzieć mu, że jest skończonym fiutem, bawi się uczuciami i nie szanuje swojej kobiety, a nie po to, żeby urządzać sobie z nim wesołe spacerki i świetnie się bawić. A przynajmniej z całych sił chciałam wierzyć, że taki był mój cel.

- Gdzie w ogóle idziemy? A właściwie - dokąd zabieram cię na randkę? – ciekawość wzięła nade mną górę. Wkurzał mnie fakt, że to Louis kontroluje sytuację, ale z drugiej strony pozwalałam mu na to, bo umarłabym, gdybym nie dowiedziała się, co on znowu wykombinował.

- Na ring, Maleńka, na ring. – uśmiechnął się tym zawadiackim uśmiechem, który przyprawiał mnie o palpitacje serca.

Jak okazało się kilkanaście minut rozmów o niczym później i kilkaset metrów dalej, wspomnianym ringiem był niewielkich rozmiarów, całkiem przytulny karaoke pub. Gdy weszliśmy do środka akurat jakaś bardzo obfitych kształtów blondynka mordowała piosenkę Bonnie Taylor. Rzadko bywam w takich miejscach (a jeśli już to nie do końca w stanie zupełnej trzeźwości), mimo że lubię śpiewać i nie krępują mnie występy publiczne. Wystrój pubu od pierwszego spojrzenia przywodził na myśl sceny z występami karaoke z amerykańskich komedii, gdzie wszędzie panuje półmrok rozświetlany jedynie przez pomarańczową poświatę, którą rzucają małe lampki poustawiane po jednej sztuce na każdym drewnianym stoliczku, ludzie piją drinki i z elegancją klaszczą, gdy ktoś kłania się na scenie, a kelnerzy we frakach ze srebrnymi tacami w dłoni serwują, czego dusza zapragnie. Jeżeli kiedykolwiek widziałeś w jakimś filmie taki lokal, to możesz poczuć się, jakbyś widział dokładnie ten, w którym byłam z Louisem.

Zajęliśmy stolik niemal na samym środku. Zrobiło mi się głupio, gdy uświadomiłam sobie, że jestem w sportowej bluzie z kapturem i adidasach, ale pocieszyłam się w duchu, że makijaż jak zawsze ratuje mnie z opresji i nie jestem przecież na rozdaniu Oscarów. Mimo wszystko całe to spotkanie, bardzo niebezpiecznie, naprawdę zaczynało wyglądać jak randka. Żeby zepsuć do cna romantyczny klimat i ten dziwny, randkowy nastrój, podobnie jak Louis zamówiłam piwo. Żadna normalna, mająca się ku sobie para, wychodząc razem do lokalu, nie siedziałaby przy dwóch kuflach browaru. W sumie to było trochę idiotyczne – ludzie zamawiają piwo wtedy, kiedy mają na nie ochotę i najzwyczajniej w świecie je piją, ale ja nie zamówiłam tego trunku z ochoty i nie miałam zamiaru pić go tak po prostu, ja zamierzałam pić to piwo w ramach aktu sprzeciwu, potwarzy wymierzonej całemu romantyzmowi tego świata.

Louis, nie czekając na kelnera, wstał i poszedł w kierunku baru. Puszysta blondynka właśnie skończyła swój popisowy numer i kłaniała się na scenie wśród pojedynczych oklasków. Utkwiłam wzrok w jej umalowanych na krwistoczerwony kolor ustach. Miała szminkę rozmazaną na połowę twarzy, co mnie, jako makijażową perfekcjonistkę, raziło tak okropnie, że zgodziłabym się nawet na słuchanie jej wątpliwej jakości popisów wokalnych przez cały dzień, aby tylko to zmyła. W chwili, gdy na scenę weszła drobna kobieta w nieco podeszłym już wieku, Louis usiadł naprzeciwko mnie stawiając mi oszronioną szklankę z piwem przed nosem.

- Nie zapytasz czemu zawdzięczasz moją wizytę? – zapytałam, bo nie mogłam już wytrzymać tych głupich zawodów w ‘kto pierwszy wymięknie’ i zechce wyjaśnienia sytuacji.

- Nie, bo to wiem. – uśmiechnął się ciepło.

- Tak ci się tylko wydaje… - powiedziałam bardziej do siebie, a raczej do seniorki na scenie, w kierunku której odkręciłam twarz, żeby uciec przed spojrzeniem Louisa. Kobieta śpiewała stary przebój Madonny, swoją drogą, całkiem nieźle.

- Zapytałbym raczej, co sprawiło, że poczułaś się aż tak niebezpiecznie, żeby uciekać ode mnie rankiem. – poszerzył uśmiech, ale w jego oczach widać było skupienie i szczere oczekiwanie na odpowiedź. Odpowiedź, której nigdy nie udzieliłam ze względu na to, że najzwyczajniej w świecie jej nie znałam. Udałam, że zdanie wypowiedziane przez Louisa nigdy nie padło i jakby nigdy nic odbiłam piłeczkę pytając:

- Co mi zaśpiewasz? – Ruchem głowy wskazałam na scenę, z której właśnie schodziła staruszka ustępując miejsca bardzo wysokiemu blondynowi.

- Zobaczysz. Po nim. – Louis wyszczerzył wszystkie zęby w ogromnym uśmiechu i pomachał mi plakietką z numerem dwadzieścia osiem.

On naprawdę zamierzał zaśpiewać. Szczęka opadła mi ze zdziwienia, a ten duży dzieciak aż wiercił się na krześle z emocji widząc moją reakcję. Wyglądał jak niesforny maluch, który czeka na tort urodzinowy. Z tego szoku nawet nie zdążyłam zarejestrować, co takiego zaśpiewał blondyn, chyba jakiś nieznany mi utwór, do tego bardzo krótki, więc nie zdążyłam jeszcze całkowicie się otrząsnąć, gdy Louis wbiegł szybko po małych schodkach na scenę. Oczywiście zanim wziął do ręki mikrofon, automatycznie poprawił włosy. Przestawiłam krzesło tak, żeby być cała zwrócona w kierunku sceny, oparłam łokcie o stół i położyłam głowę na dłoniach. Wpatrywałam się w niego i gdy tylko usłyszałam pierwsze nuty melodii, myślałam, że mam jakieś przesłuchy. Nie, to niemożliwe, on tego nie zaśpiewa! Wybuchnęłam tak gromkim śmiechem, że chyba na chwilę zagłuszyłam muzykę. W okamgnieniu miałam na sobie zgorszone i oburzone spojrzenia wszystkich ludzi znajdujących się w pubie, ale nie potrafiłam się opanować i niemal leżąc na stole, płakałam ze śmiechu. Louis również z szerokim uśmiechem na ustach, wykonując dziwne, sceniczne pozy, patrzył prosto na mnie i śpiewał:

You know that it would be untrue
You know that I would be a liar
If I was to say to you
Girl, we couldn't get much higher
Come on baby, light my fire

Był to oczywiście klasyk Doorsów z płyty, którą mu ukradłam. Patrzyliśmy sobie w oczy śmiejąc się do siebie jak psychicznie chorzy. Miał rację, ta scena to był istny ring, a on właśnie zafundował mi nokaut w kilka sekund. Lepiej wykombinować tego nie mógł – odegrał się, zrobił sobie ze mnie jaja, a przy okazji pochwalił się głosem. Śpiewał cholernie dobrze.

Gdy tak patrzyłam prosto w jego błękitne tęczówki, a on uśmiechając się do mnie kończył: Come on baby, light my fire, try to set the night on fire, wtedy właśnie podjęłam decyzję, że chcę tu zostać. Nieważne, co będzie dalej, teraz byłam pewna, że to miasto będzie moim nowym domem, że tu zostanę.

Na pewno. Na zawsze. Zostanę.



41 komentarzy:

  1. Pierwsza! Zaj***sty proszę dodaj coś jak najszybciej ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. jedna utęskniona już jest! nie tylko Miley płakała ze śmiechu ^^ czekam z niecierpliwością na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  3. Come one baby light my fireee!!!
    Wieki nie słyszałam tej piosenki, a dzięki Tobie przypomniałam sobie o niej i poznałam na nowo. Dzięki za to :)
    Rozdział czytało mi się niezwykle szybko - ledwo zaczęłam, a już śmignęłam do końca. Fakt, niewiele się dzieje, ale uwielbiam momenty, gdzie akcja skupia się na Miley i Louisie. Bardzo ich polubiłam i wprost nie mogę się doczekać, co będzie dalej, jak potoczą się ich losy i wreszcie, kto jest właścicielką broszki. Jestem ciekawa jak Lou to wyjaśni.
    Zgłaszam się jako kolejna utęskniona za następną częścią! Mam nadzieję, że ze względu na nasze szybko bijące serduszka, pałające miłością do Insomnii, dodasz coś jeszcze we wrześniu. Jeśli nie będziesz mogła, to rozumiem - skup się na sobie i po nieco burzliwym okresie, kiedy wszystko się uspokoi, a ja/my będziemy czekali, wróć.
    Życzę wygodnych oraz szybkich podróży w dobrym towarzystwie, bo mam wrażenie, że będzie ich sporo, a nie ma to jak komfort jazdy :) I szerokiej drogi.
    Pozdrawiam i ściskam cieplutko xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że Ci się podobało. A fakt, trochę tych podróży jeszcze mam przed sobą, ale póki co całuję i ściskam mocno z Pragi xxx :)

      Usuń
  4. Aż z ciekawości zajrzę na ten zespół :D
    Matko Boska, twój blog, twoje opowiadanie jest pod każdym względem idealne! :D Nie mogłam doczekać się tego rozdziału, teraz mam taki banan na mordce :D
    Kocham takie urocze sceny między Louisem a Miley, i to, jak Lou poprawia grzywkę ^^ mistrzostwo :D
    No kurde, nie daje mi spokoju ta broszka, kogo ona jest? :// Będę czekać na kolejny rozdział, w którym mam nadzieję, dowiem się wszystkiego :D
    Jak ja bym chciała mieć taki talent i tak cudownie pisać... *-*
    Kocham cię! *-* <33
    Pozdrawiam cieplutkooo :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie wiem, czy ten zespół Ci się spodoba, bo to dośc specyficzna muzyka, ale Lou ich bardzo lubi i nawet w This Is Us ma koszulkę The Doors ^^

      p.s. Ja Ciebie też, moja Góralko! :D <3 :*

      Usuń
  5. prosze pisz dalej, psiszesz tak fajnie, ze isę chce czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet nie wiesz jak ja kocham to opowiadanie. Tego nigdy nie będę w stanie opisać słowami. Cieszę się, że lubisz moje komentarze dlatego też poświęcę ci mój czas na komentarz, który myślę, że wywoła uśmiech na twojej twarzy. Gotowa do czytania? Uwaga, no to piszemy! Gdy zdecydowała się odwiedzić Lou przeżywałam ten moment razem z nią. Wiesz, tak strasznie emocje mną zawładnęły, że gdy nasz Tommo rzucił tekst o dentyście po prostu zaczęłam się śmiać. Czytając o nich może się wydawać, że są parą przyjaciół znających się od lat lub też kim więcej. Podobają mi się ich docinki, zawsze je lubiłaam jak i w opowiadaniach, tak i u mnue. Uwielbiam je! Wiesz co mi przyszło na myśl, gdy przeczytałam o tym ringu? Od razu skojarzyło mi to się z galą boksu, nigdy z pubem z karaoke. Jak sobie wyobrażałam Lou czekającego na występ, musiałam starać opanować śmiech. Piosenka? Świetnie dobrana, jeszcze jak zamiast wykonawcy oryginalnego podstawiałam głos naszego Tommo to po prostu aż wstrzymałam oddech. Ostatnie słowa głównej bohaterki są takie poetyckie i utwierdzają mnie w przekonaniu, że tu zostanie. A co do tej tajemniczej broszki... Wychodzi na to, że Lou to wszystko zaaranżował by się spotkać z naszą główną bohaterką. Mam nadzieję, że dobrze wywnioskowałam. Rozdział podsumowując jest pełen takiej pozytywnej energii jaką czerpie czytelnik z kqlażdego słowa, oczywiście jak zawsze bez błędów, a przynajmniej ja ch nie zauważyłam i pisany uwielbianym przeze mnie profesjonalnym stylu pisania. Jest naprawdę fascynujący, nie mogłam się od niego oderwać. Tylko trochę zasmuciła mnie wieść, że rozdział może nie pojawić się przez dłuższy okres czasu. Jak możesz to zrób to dla swoich fanek i dodaj jak najszybciej. Wiesz co? Założę twój fandom! Co powiesz na Insomniators? Ja jestem na tak. Jak zawsze jestem pod wrażeniem i wyczekuję twojego rozdziału. Będę jak zawsze sprawdzać tego blga codziennie. Co poradzę? Uzależniłam się! Pozdrawiam ciepło i życzę weny.
    Twoja wierna Insomniator Nika. x :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam już Twój komentarz z 5 razy i mam ochotę zrobić to po raz kolejny, za każdym czytaniem tak mnie to cieszy :) A co do tych śmiesznych sytuacji - bałam się, czy nie wyjdzie totalnie na odwrót, bo gdy dałam ten rozdział, jeszcze przed publikacją, do przeczytania mojemu chłopakowi, to musiałam mu tłumaczyć, że to było śmieszne :D Ale bardzo mnie cieszy, że jednak nie wyszło aż tak tragicznie :)

      Również pozdrawiam cieplutko i dziękuję za wszystko <3 xxxx

      Usuń
  7. O masakra jakie to jest świetne.
    przeczytałam wszystkie rozdziały na raz. Twoja doskonałość przyciąga jak magnes!To jest niesamowite, jak doskonale rozpisujesz opis uczuć, czy miejsc. Jest idealnie. Przynajmniej dla mnie.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    Głowna bohaterka jest idealna w swej mierze. Fajnie rozegrałaś sytuację z Zaynem. Nie spodziewałam się takiego przebiegu, ale to dobrze.
    Trzymam kciuki za Miley i Lou. :)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie przesadzajmy, do doskonałości to mi trochę brakuje, ale mam nadzieję, że chociaż zmierzam w dobrym kierunku :D Cieszę się, że Cię wciągnęło i się spodobało, przynajmniej wiem, że nie masz poczucia zmarnowanego czasu na przeczytanie tego :P Pozdrawiam :) xxxx

      Usuń
    2. Zmarnowanego czasu? NIGDY tutaj. <3
      :)

      Usuń
  8. "Jestem tak genialnym strategiem i detektywem w jednym, jakby spłodził mnie co najmniej Napoleon z Sherlockiem" Padłam! Albo to jak Lou się szykował. Nie no ogólnie caaaaaaały rozdział jest świetny. Ba! Prześwietny! Cu-do-wny! Ty mój geniuszu ty! :*
    Nie wiem jak wytrzymam do następnego rozdziału! To opowiadanie powinno być oznaczone tabliczką: "Uwaga! Wciąga!" czy coś takiego ;)
    Kocham <3
    Nika (inna niż wyżej xD)
    P.S. Wybacz, że się nasze podpisy powtarzają, ale ja już się przyzwyczaiłam do takiego podpisu i tak jakoś... No nieważne! :) Kocham! N.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyślę nad tabliczką :D Dziękuję, że czytasz, ja Ciebie i też i nawet nie wiesz jaką mam zaciesz, że Ci się ten rozdział tak podobał ^^ xxxxxxx

      Usuń
  9. Jejuuu, dziewczyno, ten rozdział był N-A-J-L-E-P-S-Z-Y ! :D awww, ten Lou jest taki... taki... nieprzewidywalny? :D
    Ehhh, skrob coś skrob bo nie wytrzymam bez Ciebie tak długo :(
    No ale, udanego wyjazdu życzę (MIMO TEGO ZE BEDE TESKNIC!) :) <3 xxx ~jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję :) Mam nadzieję, że następne będą tylko lepsze ^^ Zobaczymy, może coś wcześniej wyjdzie, póki co mam hotelowe wifi, które działa, jakby ktoś poganiał chomiki, żeby wytwarzały prąd, ale co jakiś czas uda mi się dodac chociaż komentarz :D Pozdrawiam ciepło <3 xxx

      Usuń
  10. łoo, dopiero wczoraj znalazłam to opowiadanie a już się zakochałam:d
    czytam naprawdę dużo opowiadań, najwięcej to fanfiction'ów i muszę przyznać, że ten jest rewelafyjny ;*
    nie mogę się doczekać następnego :3
    zapraszam : http://liivethemomentt.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. ja też jakoś niedawno znalazłam to opowiadanie i aż żałuje, zę tak mało rozdziałów bo już nie mam co czytać i tylko czekam na nowe rozdziały :) piszesz świetnie, oby tak dalej.
    P.s i jeszcze ta muzyka którą uwielbiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hm... nie wiem w prawdzie powiedziawszy od czego powinnam zacząć... Niedawno trafiłam na twoje opowiadanie i muszę ci powiedzieć, że już od pierwszych linijek się zakochałam. To coś czego naprawdę szukałam do czytania. Masz dziewczyno ogromny talent i wiem co mówię też trochę piszę, ale to komentarz o tobie więc nie o tym bazgrać ;P
    Twoje opowiadanie z ręką na sercu mogę przyznać, że przypomina mi najprawdziwszą książkę, od której nie da się oderwać.
    Podoba mi się, że twoi bohaterowie są jak z życia wyjęci i charaktery tak idealnie się ze sobą komponują, wszystko masz tak napisane, że czytając nie mogąc się doczekać co będzie już w następnej linijce :)
    Uwielbiam Louisa i to, że on tutaj odgrywa ważną rolę jeszcze bardziej podsyca moją ciekawość do tego co planujesz, bo tak mało można znaleźć o nim opowiadań.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, ale rozumiem cię że wyjeżdżasz i możesz nie mieć czasu, bywa i tak, ale lecz jednak znalazłaś byś trochę wolnego czasu w podróży to proszę pisz, bo czekam tu już z utęsknieniem co będzie dalej <3
    Oczywiście kochana życzę ci z całego serca duuużo weny, no ale co i najważniejsze udanego wyjazdu, żebyś mogła szczęśliwie do nas wrócić i pisać jak będziesz już w domu :)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję, to miłe, że treść tego bloga skojarzyła Ci się od razu z książką, bo właśnie taki był mój cel, żeby było to nieco bardziej książkowe niż blogowe, a to co napisałaś oznacza, że mi wyszło ^^ Dziękuję bardzo za wszystko, poprawiłaś mi humor :) <3 xxx

      Usuń
  13. Szczerze mówiąc jest trochę mało akcji , dużo opisów i przez to jest to trochę mniej interesujące..Ale oprócz wcześniej wymienionych zarąbiste ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tę uwagę, ale jak wiadomo świętym prawem każdej książki czy filmu jest "rozkręcenie się" i wprowadzenia, w których raczej wartkich akcji nie ma, tak też jest w tym przypadku, więc cierpliwości, obiecuję, że dziać zacznie się dużo i to całkiem niedługo... ;)

      Pozdrawiam xxx

      Usuń
  14. Ile komciów ! ILE MIŁOŚCI ! No coś niesamowitego się tutaj dzieje :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niesamowita to jest autorka, już my coś o tym wiemy ;)

      Usuń
    2. Haha, on też wie, to mój braciszek! :D Co za ironia losu ^^ <3

      Usuń
  15. Twój blog jest niesamowity. Zakochałam się od pierwszego przeczytania! To jak Miley zdecydowała się na wizytę u Lou trzymało mocno w napięciu, ale już po pierwszej wymianie zdań wiedziałam że nie mają ochoty rzucić się na siebie z nożami. I dobrze :D Sama uwielbiam Doorsów, więc za to że o nich wspominasz masz u mnie kolejny punkt. Tarzałam się ze śmiechu podczas fragmentu gdy Tommo śpiewał omg hahahaha XD Ciekawi mnie bardzo sprawa z tą broszką, czyżbt nasz Boo Bear skrywał jakieś mroczne tajemnice? Oby nie, choć lubię go w wersji "bad boya" :D Czekam na next *-* - onlyforlou

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za opinię. Jesteś kolejną osobą, która uznała, że fragment ze śpiewaniem jednak jest zabawny i bardzo miło mi to wiedzieć, że nie zasucharzyłam :D Pozdrawiam ciepło :) xxx

      Usuń
  16. Po prostu cudeńko !!! :*
    Cudowny rozdział .
    To opowiadanie jest niesamowite !!!
    Czekam na next i życzę weny kochana :*

    Przy okazji zapraszam do mnie. Bardzo zależy mi abyś wyraziła tam swoje zdanie. http://good-girls-love-bad-boyss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział jak zwykle świetny x
    Masz ogromny talent. x
    czekam na następny
    _______________
    przy okazji, zapraszam do siebie ;)
    http://louis-tomlinson-fanfiction-chameleon.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Boski. Lubię tego bloga. Jest naprawdę bardzo spoko. Nie mogę się doczekać nexta. Świetnie się to czyta.
    Zapraszam do mnie. Jest już 2 rozdział. http://strong-fanfiction-polska.blogspot.com/
    Kocham i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Po pierwsze: nie, żebym się czepiała, nawet tak nie myśl. Po prostu sądzę, że gdybyś zmieniła ustawienia szerokości na nieco mniejsze, lepiej by się czytało, bo tak to ucina trochę tekstu, chyba, że to tylko u mnie, to nie ważne.
    Jeśli chodzi o samą treść - jest po prostu obłędnie. Wszystkie opisy sytuacji, uczucia, te wszystkie emocje. No i sam sposób w jaki przedstawiłaś bohaterów, zachwyca. Bardzo lubię tego typu opowiadania i nie wątpię w to, że jeszcze nie raz się tu pojawię. Mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się w miarę szybko, bym mogła zaspokoić swoją ciekawość co do pewnych kwestii. Czekam! :)

    http://drive-harry-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś trzecią osobą, która mówi, że obcina jej tekst, ale naprawdę nie mam pojęcia co z tym zrobić. Podobno to kwestia szerokości monitora. Pytałam autorki szablonu, czy da się to jakoś dopasować, powiedziała, że nie, ale nie wiem, bo szablon jest inaczej pisany niż te, które ja robiłam, więc się nie znam. Jak masz może jakiś pomysł jak to zmienić to napisz, będę wdzięczna :)

      Dziękuję za tak miłą opinię <3 xxxx

      Usuń
  20. Super bardzo mi sie podoba opowiadanie. Niepotrafie rozgrysc charakteru Louisa i dlatego nie moge sie doczekac dalszej czesci.

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetny i śmieszny rozdział. Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  22. Wpadłam na tego bloga przypadkiem, by uciec na chwile od biologii i tych wszystkich mitochondriów i siateczek srodplazmqtycznych. I muszę ci powiedzieć ze zamiast przeczytać 2 3 rozdziały, przeczytałam wszystkie ;)
    Jesteś najlepsza, ale to juz chyba wiesz. Nie mogłam się oderwać. Tak cudownie nakreslilas głównych bohaterów, ze zakochałam się w Louisie, jestem obuzona zachowaniem sauna i zazdrosna o El.
    Czekam na następny rozdział i mimo twoich zapewnień, ze nie będzie on prędko, mam nadzieje, ze pojawi się juz jutro, a najlepiej juz teraz, zaraz :D
    Jesteś najlepsza
    Kocham cię
    Dziękuję
    Buziaki
    Aluszru
    http://mpsth.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mitochondria i te inne elementy komórkowe to bardzo fajna sprawa, to akurat w szkole lubiłam :D

      Bardzo się cieszę, że tak miło przeszkodziłam Ci w nauce i, że się nie zanudziłaś :)

      Ja Ciebie też <3
      I to ja bardzo, bardzo dziękuję!
      Jeszcze więcej buziaków xxx

      Usuń
  23. Zazdroszczę Ci tyle komentarzy :). Naprawdę bardzo ciekawy rozdział muszę stwierdzić. Louuuu <333. Bardzo szczegółowo opisujesz wszystkie te rzeczy, sale i emocje, a to jest bardzo ważne. Robisz to w naprawdę świetny sposób. Serdecznie pozdrawiam Amy ;)

    Byłoby mi niezmiernie miło gdybyś zostawiał ślad:http://melodie-serc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  24. omatko *o* dopiero znalazłam twojego bloga ale mówię ci że jest nieziemski!!! z każdym rozdziałem wciągam się jeszcze bardziej ;D a Louie jest taki słodki że na pewno przeczytam do końca :* także... super mega zajebiście i wogóle rzygam tęczą x3

    OdpowiedzUsuń
  25. hihihi ja tu sobie czytam, dochodzę do tekstu piosenki,a jaka płyta i jaki kawałek mi gra w radiu ? da damm !! No po prostu to nie moze byc przypadek!
    Ps. Świetnie piszesz, a ja mie mogę się oderwać, więc pędzę do następnego rozdziału ;)))

    OdpowiedzUsuń