środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział V

Louis otworzył mi drzwi i wysiadłam z samochodu. Rozejrzałam się dookoła – staliśmy na osiedlowym parkingu, a wokół nas piętrzyły się bloki. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, gdzie on mnie prowadzi i wpadłam w panikę, którą starałam się ze wszystkich sił opanować.

- Wcześnie zakończyliśmy dzisiejszą imprezę – zaczął tonem całkowicie wypranym z emocji. - Jest dopiero pierwsza trzydzieści, więc zanim zdecydujesz się, w jakim stogu siana chcesz tej nocy spać, pokażę ci moje płyty. – uśmiechnął się, a ja poczułam, że nogi się pode mną uginają.

- Czyli… idziemy do… ciebie...? – wyjąkałam.

- Spokojnie. Mam dziewczynę – rzucił jakby mimochodem, a mi zrobiło się tak okropnie głupio, że nie wiedziałam, gdzie mam podziać oczy.

Ale ze mnie idiotka, jak ja w ogóle mogłam o czymś takim pomyśleć! Moja twarz przybrała kolor buraczany i miałam wrażenie, że widać to nawet w ciemności. Całą drogę do samych drzwi jego mieszkania utrzymywałam kontakt wzrokowy z podłożem i nie odzywałam się ani słowem. Dopiero, gdy zaproszona do środka wchodziłam przez próg, podniosłam głowę do góry.

W mieszkaniu Louisa panował prawie taki sam chaos jak w mojej głowie – na podłodze walały się ubrania najróżniejszego rodzaju, od skarpetek i bielizny, aż po bluzki i spodnie. Na małym stoliku stały nieumyte naczynia, a zaraz obok puste butelki po coca-coli. Mimo ogromnego bałaganu gospodarz nie wyglądał na ani odrobinkę zażenowanego i zachowywał się tak, jakby w pokoju panował idealny porządek i wcale nie było tu tych wszystkich rzeczy. Albo mnie. Pomijając cały ten nieład, mieszkanie Louisa miało bardzo przytulną aurę. W dużym pokoju, poza wspomnianym stolikiem, znajdowały się jeszcze dwa czarne fotele i sofa w tym samym kolorze. Naprzeciwko był telewizor, koło którego w wielkiej donicy rosła piękna, sięgająca niemal sufitu juka. Zawsze chciałam mieć w pokoju taką wielką roślinę, dlatego przez dłuższą chwilę przyglądałam się jak dziecko z rozdziawioną buzią temu szczególnie pięknemu okazowi, a Louis w tym czasie zaczął zbierać swoją garderobę z podłogi. Pozostałe rzeczy, które stanowiły umeblowanie salonu, były to pokaźna biblioteczka oraz… pianino. To nie był żart, w jego mieszkaniu naprawdę stało pianino, na którym w dodatku leżała popielniczka z niedopałkami papierosów, którą zobaczyłam akurat wtedy, gdy sprzątnęła ją wytatuowana ręka. Louis krzątał się po mieszkaniu w ekspresowym tempie doprowadzając do porządku co tylko zdoła, a ja rozglądałam się niczym turysta zwiedzający muzeum. Mimo ciemnej kolorystyki mebli, ściany pomalowane były na ciepły, przyjemny odcień beżu. Nigdy nie przepadałam za takimi kolorami, ponieważ zawsze kojarzyły mi się smutno i depresyjnie, jednak to pomieszczenie nie emanowało melancholią, a spokojem i pozytywną aurą. Pomiędzy biblioteczką a pianinem znajdowały się drzwi do jeszcze jednego pokoju, jednak były tylko lekko uchylone, więc nie widziałam, co tam się znajduje. Nie chciałam nadużywać gościnności chłopaka, którego, bądź co bądź, dopiero poznałam, więc poskromiłam swoją ciekawość i postanowiłam tam nie zaglądać. Z kolei za moimi plecami rozciągał się korytarz, w którym znajdowały się wejścia prowadzące do kuchni, łazienki i jeszcze jednego pokoju, który prawdopodobnie był sypialnią – otwarte drzwi ukazywały błękitne ściany i duże, niepościelone (co mnie ani troszeczkę nie zdziwiło) łóżko, obok którego stał mały stoliczek z lampą o kulistym kloszu.

- Napijesz się czegoś? – zapytał Louis, gdy już pochował wszystko co się dało, niwelując chaos w mieszkaniu. – Mam Martini, likier pomarańczowy i wódkę w lodówce, jakbyś chciała drinka… - urwał na sekundę, jakby się zamyślił - …albo czystą – dodał i uśmiechnął się posyłając mi spojrzenie, które bez cienia wątpliwości przekazało mi, że to delikatna aluzja, co do wcześniejszych wydarzeń. Udałam, że nie zrozumiałam o co chodzi, chociaż on doskonale wiedział, że wcale tak nie było.

- Lou, zrób mi herbatę – powiedziałam całkiem poważnie, a gdy tylko wymówiłam te słowa, Louis zamarł w bezruchu patrząc na mnie nieobecnym wzrokiem. – Coś nie tak...? – zapytałam widząc tę reakcję.

- Nie, nie, nic. Po prostu nikt tak do mnie nie mówi. – odpowiedział będąc już w korytarzu.

- A to źle? – krzyknęłam siadając na jednym z foteli.

- Nie mam nic przeciwko – odpowiedział normalnym tonem krzątając się po kuchni, przez co był dla mnie ledwo słyszalny.

Po chwili siedzieliśmy oboje wygodnie w fotelach popijając gorącą herbatę i paląc papierosa. Dopiero teraz, w tym świetle, zaczęłam przyglądać się tatuażom Louisa. Jego ręce wyglądały jak istny brudnopis uczniaka, na skórze miał mnóstwo pojedynczych obrazków, które w żaden sposób nie układały się w jedną całość. Tak, wyglądał jak zeszyt do rysunków. Na jego przedramieniu obok precyzyjnie wytatuowanej jaskółki, znajdował się człowieczek z deskorolką, filiżanka herbaty, globus, kompas, papierowy samolocik, podkowa, bomba i wiele, wiele innych rzeczy, które zupełnie do siebie nie pasowały, jednak byłam pewna, że istnieje jakiś logiczny klucz, który uporządkował ten malutki świat skóry Louisa. Największy i najbardziej rzucający się w oczy tatuaż zdobił prawe ramię i przedstawiał głowę jelenia z wielkim sercem umiejscowionym między porożem. Ciekawiło mnie skąd taki dziwny pomysł, jednak nie odważyłam się zapytać. Za to mój towarzysz miał więcej odwagi do zadawania pytań.

- Co studiowałaś? – Zaciągnął się papierosem.

- Literaturę. Wydałam zbiór horrorów. – chciałam się koniecznie pochwalić, żeby wzbudzić zainteresowanie, jednak Louisowi nawet nie drgnęła powieka. – Ale nie jakieś tam tandetne opowiadania o zombie, potworach, czy duchach. – nie dawałam za wygraną – Pisałam o mrocznych stronach ludzkiej natury, psychodelicznych historiach, w których ludzie doprowadzeni do ostateczności odkrywają w sobie prawdziwe zło. – pociągnęłam łyk herbaty i czekałam z niecierpliwością na komentarz.

- Dasz mi jeden egzemplarz? – zapytał, a ja uradowałam się w duchu, że moja technika podziałała.

- A zagrasz mi coś? – Ruchem głowy wskazałam na pianino za moimi plecami.

- Dziewczyno, jest środek nocy! Oszalałaś? – Zaczął się śmiać. Próbowałam zrobić nadąsaną minę, jednak nie wytrzymałam i też parsknęłam śmiechem. Nie wiem dlaczego, po prostu w tak dziwny sposób działał na mnie chichot Louisa.

- Chodź, pokażę ci coś w ramach rekompensaty – powiedział i otworzył te drzwi, które na początku tak bardzo mnie ciekawiły, a teraz już zdążyłam kompletnie o nich zapomnieć.

Moim oczom ukazał się niewielki pokój, którego umeblowanie stanowiło jedno łóżko ustawione pod dużym oknem, obok wyjścia na taras. Przy równoległej ścianie stała wieża hi-fi z kolumnami takich rozmiarów, że bez problemu za jej pomocą można by urządzić imprezę na całą okolicę. Ale to nie te elementy sprawiły, że po przekroczeniu progu tego pokoju zaparło mi dech w piersi i zaniemówiłam – dookoła, przy wszystkich ścianach aż po sam sufit poukładane były płyty, całe setki. Louis musiał mieć chyba wszystkie albumy wszystkich muzyków świata. Zaczęłam biegać od ściany do ściany jak oszalała i czytać napisy na wystających brzegach pudełek z płytami. Led Zeppelin, Michael Jackson, Eminem, Oasis… Przed oczami przelatywały mi nazwy artystów z najróżniejszych czasów, reprezentujących rozmaite klimaty muzyczne. Ta kolekcja naprawdę robiła wrażenie.
- Podoba ci się? – Louis uśmiechnął się widząc mój entuzjazm – Mam tu coś specjalnie dla ciebie, hipisko. – dodał, po czym bez problemu odnalazł jakąś płytę i włożył ją do wieży. Musiał spędzić na słuchaniu muzyki całe lata skoro wiedział, gdzie leży konkretny album. Już po pierwszych nutach poznałam klasyk Janis Joplin.

- Jesteś niemożliwy! – Parsknęłam śmiechem.

Podniosłam wzrok i po raz kolejny napotkałam to świdrujące spojrzenie Louisa. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy i wydawało mi się, że jego niebieskie tęczówki nagle stały się jeszcze bardziej niebieskie. Boże, on jest taki cudowny… Czułam się jak w jakimś dziwnym transie, którego w żaden sposób nie potrafiłam przerwać, a nawet gdybym mogła i tak najmocniej w świecie tego nie chciałam. Louis patrzył na mnie w całkowitym milczeniu, a ja nagle uświadomiłam sobie, że nigdy, nawet przypadkiem, go nie dotknęłam. W tym momencie zapragnęłam to zrobić, chciałam chociaż na sekundę dotknąć jego skóry, poczuć jej ciepło, upewnić się, że on jest prawdziwy, że naprawdę stoi przede mną i wpatruje się we mnie tak samo jak ja w niego, a Janis właśnie śpiewa break another little bit of my heart now, darling, yeah. To było całkowicie szalone, ale nagle przestało mnie obchodzić wszystko inne, liczyło się tylko to, żeby dotknąć Louisa, nieważne jakim kosztem, nieważne, co sobie o mnie pomyśli, czułam, że po prostu muszę, muszę to zrobić.

- Lou…? – powiedziałam głosem tak słabym, że bardziej przypominał szept.

- Tak? – odpowiedział i tak jak wcześniej momentalnie znieruchomiał na dźwięk zdrobnienia swojego imienia, a jego wzrok natychmiastowo stopniał i ze świdrującego spojrzenia pozostały ciepłe, maślane oczy wpatrujące się prosto we mnie. Zrobiło mi się gorąco i poczułam, jakbym topniała od środka, jak gdybym była zrobiona z wosku, a ktoś włożył mi do żołądka zapaloną świeczkę. W wyobraźni widziałam jak daję powolny krok w jego stronę i widzę, że on również zaczyna się do mnie przybliżać, jednak ani na sekundę nie odrywa ode mnie wzroku. Niepewnie wyciągam w jego kierunku rękę i…

Moje fantazje przerwał odgłos szybkich kroków na schodach i zaledwie kilka sekund później przekręcanego klucza w zamku drzwi wejściowych. Zamarłam. Louis z kimś mieszkał? Eleanor…? Co sobie pomyśli jak zobaczy mnie tutaj w środku nocy z jej mężczyzną? Te wszystkie myśli zaświtały w mojej głowie dosłownie w sekundę i miałam wrażenie, że na tę samą sekundę moje serce przestało bić i dostałam czegoś w rodzaju mikrozawału. Drzwi otworzyły się gwałtownie, z wielkim impetem i do pokoju jak burza wpadła kobieta, która przed klubem rzuciła Louisowi klucze do samochodu. Z poczuciem ulgi wypuściłam z płuc powietrze, jednak mimo tego czułam się jakbym została przyłapana na czymś bardzo nieodpowiednim.

- Cześć koteczki – rzuciła nawet na nas nie patrząc i postawiła jakieś pakunki na stoliku w dużym pokoju. – Ale żeście tu najarali, nie ma czym oddychać! – zaczęła energicznie machać rękami przed nosem, jakby odganiała niewidzialne owady. – I wyłącz tego skrzeczącego trupa. – dodała po chwili.

Przeszła koło nas tak, jakbyśmy byli elementem dekoracyjnym wystroju i wyłączyła wieżę. Wszyscy troje wróciliśmy do salonu, a wysoka szatynka biegała dookoła jakby miała ADHD – sprawdzała czy roślinka nie ma zbyt suchej ziemi, przestawiała wszystkie rzeczy dookoła według swoich upodobań, była istną kulą energii, co było zaskakujące o tej porze, w środku nocy.

- Mam nadzieję, że lubisz chińszczyznę, koteczku? – pierwszy raz odkąd weszła, spojrzała na mnie. – Przyniosłam wam trochę, żebyście mi tu nie popadali z głodu. – wskazała na torby na stole, czego nie musiała nawet robić, bo zapach jedzenia unosił się już w całym domu.

- Ehm… Tak, dzięki – odpowiedziałam nieco onieśmielona jej żywiołowością.

- Lottie? – Louis stał oparty o pianino w kącie pokoju.

- Mmmmm…?

- Łap! – Wygrzebał z kieszeni spodni klucze od samochodu i rzucił je w kierunku dziewczyny dokładnie tak samo, jak ona zrobiła to dając mu je kilka godzin temu. Lottie zrobiła jeszcze ze trzy okrążenia po całym mieszkaniu i tak samo niespodziewanie jak się pojawiła, wyszła, krzycząc do nas już za drzwiami:

- Bawcie się dobrze! I grzecznie! – I tyle ją widzieliśmy.

Chwilę później już zajadaliśmy kurczaka z ryżem w sosie słodko-kwaśnym i dowiedziałam się, że emanująca energią kobieta to starsza siostra Louisa, z którą jest bardzo zżyty, dlatego dał jej klucze do jego mieszkania. Jedliśmy i po raz kolejny rozmawialiśmy ze sobą o wszystkim, jakbyśmy znali się od dziecka. To było naprawdę głupie, bo przecież nie wydarzyło się nic wielkiego, ale czułam się po prostu szczęśliwa.

- Miley, o co chciałaś mnie zapytać?

- Ja? Kiedy? – Przełknęłam kawałek kurczaka.

- Zanim weszła Lottie, przerwała ci… - Na samo wspomnienie tamtego momentu oblałam się rumieńcem i nie mogłam znaleźć w głowie na tyle dobrej odpowiedzi, aby móc ją wypowiedzieć głośno.

-A, wiesz, już nie pamiętam. – Zrobiłam z siebie totalną kretynkę i zatrzepotałam rzęsami, bo żadna lepsza linia obrony nie przyszła mi na myśl.

Oczywiście Louis nie był na tyle głupi, żeby w to uwierzyć, ale uśmiechnął się bardzo wymownie i nie drążył tematu. Za oknami zaczęło świtać, przez co nagle uświadomiłam sobie, że przecież powinnam wracać do ‘czegoś pomiędzy szopą a ruiną’ i zrobiło mi się głupio, że tak bardzo nadużyłam gościnności dopiero co poznanej osoby. Nie chciałam wykorzystywać Louisa jeszcze bardziej, a przede wszystkim nie chciałam, żeby widział w jak mizernej chałupinie mieszkam, więc pomyślałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie powrót pierwszym, porannym autobusem, do którego zapewne dużo czasu nie zostało.

- Wiesz, już świta, więc pomyślałam sobie, że może lepiej będzie jak nie będziesz mnie już odwoził i…

- Nie ma problemu – przerwał mi w połowie zdania z uśmiechem na ustach. – Śpisz w pokoju z płytami. – dodał całkowicie na opak rozumiejąc moje myśli, a moje serce tym razem, mogę się założyć, naprawdę przestało bić na sekundę.



20 komentarzy:

  1. Kazdy rodzial jest coraz lepszy! Naprawde masz talent :*
    @Directioner_747 xx
    PS kiedy nastepny? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję po raz kolejny :* :) Jeszcze nie wiem, dam znać w najbliższym czasie i napiszę na fb xx

      Usuń
  2. Nie lubię Cię, bo Ci zazdroszczę talentu ;c
    Dziewczyno, ty będziesz kiedyś wielką pisarką, a ja z wielką chęcią będę wydawać pieniądze, żeby przeczytać twoje książki.
    Rozdział jest wspa-nia-ły, napisałabym nawet per-fect. Zdecydowanie najlepszy fanfiction który kiedykolwiek czytałam! Nie mogę się doczekać dalszych losów Miley i Louis'a, mam nadzieję że nie każesz mi umierać z niecierpliwienia :D
    Miłego dnia, kilogramów weny, powodzenia i mnóstwa czytelników.
    Pozdrawiam. Twoja fanka Ola x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, miałam zły dzień, ale jak to przeczytałam to od razu się to zmieniło :) Dziękuję bardzo i pozdrawiam cieplutko <3 xxxx

      Usuń
  3. Nawet nie wiesz jak się cieszyłam wiedząc, że pojawił się rozdział. Jestem zachwycona ponownie. Zdecydowanie najlepsze opowiadanie jakie czytałam, a na pewno jedno z najlepszych. Louis i Miley tworzą taką zgraną parę. Zżera mnie ciekawość jak potoczą się dalej ich losy. Wiesz, że jestem twoją fanką? Nie, nie żartuję. Każdy najdrobniejszy szczegół ze sobą współgra ze sobą, a bogate słownictwo tylko dodaje plusów. Mogę wiedzieć kiedy kolejny rozdział? Życzę weny i pozdrawiam.
    Nika. x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ty nawet nie wiesz, jak ja się cieszyłam czytając ten komentarz. Dziękuję za tak miłe słowa <3 xxxx

      P.S. Jeszcze nie wiem, kiedy pojawi się następny rozdział, bo prawdopodobnie będę wyjeżdżać, do tego premiera TIU i w ogóle... Ale jak najszybciej dam znać tutaj i/albo na FB. Xx

      Usuń
    2. To jest świetne! :D ciekawe, jakby się potoczyły sprawy, gdyby Lottie nie zrobiła wejścia smoka ^.^
      A jeśli chodzi o Ciebie, to... JESTEŚ CHOLERNIE DOBRA! Pozazdrościć talentu, serio... Ja nie napisalabym czegoś takiego pomimo, ze w tym roku pisze maturę i jestem w humanie (wiem, jestem glabem :p )
      Jak mogę Cię znaleźć na fb? :) z niecierpliwością czekam na następny rozdział :) <3 xx ~jolka

      Usuń
    3. Okej, znalazłam juz fb :) <3 ~jolka

      Usuń
    4. Wiesz co, też byłam w klasie humanistycznej i przez calutkie liceum, od początku do końca, miałam z polskiego 3, więc nie przejmuj się tym ;) A na studiach creative writting ledwo zdałam :D Nie jesteś głąbem, wierz mi.

      Pozdrawiam ciepło :) <3 xxxx

      Usuń
  4. od razu się poprawia humor! nawet myśl o powrocie do szkoły nie jest taka dobijająca :D może naprawdę rozważ napisanie jakieś takiej poważnej książki? CUDO <3

    OdpowiedzUsuń
  5. hej directionerki ;) widziałyście już "1D: This is us"? jeśli któraś z was nie, to znalazłam link, z którego można pobrać ten film w dobrej jakości ;) --> http://tinyfileshost.com/download/115343/k0ODFmY/1
    (chyba jedyna prawdziwa wersja w Internecie) ;) naprawdę piękny film <3 musicie go zobaczyć ;)!

    OdpowiedzUsuń
  6. Spamujecie , spamujecie zamiast wymienić się linkami z autorką bloga co podniesie poczytności obu... nic nie myślą :P

    Blog fajniusi :D

    OdpowiedzUsuń
  7. http://louis-tomlinson-fanfiction-chameleon.blogspot.com/

    Są już 2 rozdziały + prolog, dopiero się rozkręcam. 3 częśc ukaże się po 6 komentarzach, aktualnie jest piec ;>



    Chelsey ma wszystko. Przyjaciół, pasję- jazda konna wyczynowa. No prawie wszystko- brakuje jej jeszcze kochającej rodziny. Jej rodzice zginęli kiedy miała zaledwie rok, w niewyjaśnionych okolicznościach. Wiadomo tylko że popełniono morderstwo. Sprawcy ani motyw nie jest znany do dziś. Po makabrycznej wiadomości Chelsey wyprowadza się z rodzinnego miasteczka i wprowadza do Bradford. Tam próbuje się znaleźć sobie hobby by zapomnieć o przeszłości. I w końcu udaje jej się. Konie stał się jej "drugą rodziną".
    ***
    - No Chels, wskakuj na konia i wbijaj na arenę.
    - Jasne. Jake,już zaraz będę na starcie, daj mi chwile ok? Chcę się jeszcze zrelaksowac- baknęłam Nigdy nie lubiłam gdy ktoś mnie poganiał. Zwłaszcza w dniu jakiegoś wyścigu. Uhh to jeszcze bardziej stresuje. Już nogi mi się trzęsą.
    -No niech ci będzie. Skop im wszystkim tyłki maleńka- zaśmiał się.
    -Jasne, jasne, już pędzę- Przewróciłam oczami. Jake czasami jest irytujący.
    Gdy zostałam już sama, podeszłam do konia i pogładziłam jego lśniącą, długą, grzywę. Ohh Danger mój koń był lekko zestresowany. Odczuwa pewnie to samo co ja. -Biedaczek- szybko szepnęłam i zostawiłam na chwilę konia samego. Poszłam po siodło, do sąsiedniego zaplecza. Wybrałam brązowe, czułam się w nim najwygodniej a po za tym było lżejsze od czarnego co było też lepsze dla konia. Gdy wróciłam zarzuciłam mu je na grzbiet i gdy miałam już usciąsc gdy nagle poczułam na swojej szyi ciepły oddech. Odwróciłam się i ujrzałam niebieskookiego chłopaka, który był znacznie wyższy ode mnie, ba jego mięśnie były tak spore że aż się wystraszyłam że może mi zrobić krzywdę.. No tak przy 165 cm wzrostu to się nie poszaleje, pomyślałam.Nieznajomy widać nie był tak samo wystraszony jak ja bo pogładził mój policzek wierzchem swojej dłoni. Wzdrygnęłam się na to uczucie. Nikt mnie tak nie dotykał. Nie mam chłopaka. Po za tym do jasnej cholery to był koleś którego pierwszy raz na oczy widziałam. strąciłam jego rękę. Moja reakcja go rozbawiła bo uśmiechnął się pod nosem. -Zadziorna- mruknął. Już miałam mu odpyskować ale pierwszy zaczął mówić
    - Postaraj się, Chels. O wysoką cenę się założyłem że wygrasz...

    To był prolog. Zachęcam do obserwowania, czytania i komentowania
    ____________
    Co do tego fan fiction
    Genialne,. ;>
    z niecierpliwością czekam na kolejną częsc ;)

    p.s. osoba wyżej ma rację ;) może wymieńmy się linkami i pod następnym rozdziałem obydwie siebie zareklamujemy dodając link pod koniec któregoś postu?
    Liczę na odpowiedź tutaj pod moim komentarzem lub na e-maila
    nataliexx69@gmail.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wybacz, ale nie. To brzmi jak gówno z dżemem i posypką ziołową.

    OdpowiedzUsuń
  9. kotku kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń
  10. już widzę. wcześniej nie zauważyłam. wybacz za to pytanie

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślę, że wielkimi krokami zbliża się papierowa publikacja ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Coraz ciekawsze... *-*

    OdpowiedzUsuń