niedziela, 15 września 2013

Rozdział VII

Wiedziałam, że prędzej czy później nastanie ten krytyczny moment, w którym będę musiała zadać sobie burzące spokój ducha pytanie ‘co dalej?’. Jak długo wytrzymam w walącej się chałupie odziedziczonej po babce, która zmarła jeszcze przed moim narodzeniem, z jedynymi pieniędzmi z odszkodowania i spadku? Nie trzeba być Nostradamusem, żeby znać odpowiedz – niedługo. Musiałam w końcu pomyśleć o swojej przyszłości, która bądź, co bądź, nie malowała się pięknie. Nie miałam pojęcia co wybiorę, o ile jakikolwiek wybór w ogóle istniał, ale jednego byłam pewna – do Ambleside nigdy nie wrócę.

Nie wiedziałam, ile czasu minęło od mojego przyjazdu i tamtej dziwnej nocy, której wspomnienie nie opuszczało mnie nawet na kilka godzin. Spojrzałam na skradziony Louisowi album The Doors, żeby po raz tysięczny upewnić się, że to wszystko było prawdziwe i postanowiłam – teraz, albo nigdy. Nastał ten wiekopomny moment, w którym to odpowiem na pytanie nawiedzające mnie w najgorszych koszmarach. Ustalę, co dalej zrobię ze swoim życiem. Wzięłam głęboki oddech i już, już pierwsza myśl zaświtała w mojej głowie, gdy nagle coś głośno łomotnęło przy drzwiach. Podskoczyłam jak porażona prądem. Sekunda ciszy i ponowny stukot, tym razem podwojony. Co do… Nie, niemożliwe. Przez brak kontaktu z ludźmi tak zdziczałam, że dopiero teraz doleciało do mnie, że ktoś najzwyczajniej w świecie puka do moich drzwi.

Zdziwienie. Jeszcze więcej zdziwienia. Otrząśnięcie się i ogarnięcie myśli. Co za wstyd. Eleanor w progu mojej nędznej chałupy. W wyobraźni widziałam tę scenę jej oczami, gdy patrzy na mój dom wyglądający jak wypływająca ze śmierdzących bagien, porośnięta mchem i grzybem chałupa, a gdy tylko w drzwiach pojawiam się wiedźma-ja, ma ochotę dać mi miotłę, żebym przestała się kompromitować i spieprzała w tempie natychmiastowym na sabat na Łysej Górze. Oczywiście była dobrze wychowana i nie dawała za wszelką cenę po sobie poznać zdziwienia, jakiego doznała stając przed moim obecnym miejscem zamieszkania. Weszła do środka uśmiechając się jakby nigdy nic, ale nie była zbyt dobrą aktorką i bez trudu potrafiłam wyczytać prawdziwe emocje z jej spojrzenia, którym z niedowierzaniem ogarniała wnętrze pomieszczenia.

- To jest nic – zaczęłam. – Gdybyś tu przyszła kilka dni temu, to dopiero zobaczyłabyś cuda! Pająki każdego rodzaju i gatunku, warstwy kurzu, którymi można przykryć się jak kołdrą…

- Nie, nie, wcale nie myślałam nic takiego – przerwała mi kłamiąc z grzeczności. – Tu jest całkiem… no przytulnie, tak retro, w sensie, że ma specyficzny klimat…

- Rozgość się, zaparzę kawę. – Skróciłam jej trud w wymyślaniu uprzejmości.

Dziwnym widokiem była perfekcyjna Eleanor ubrana w modne ciuchy i siedząca w otoczeniu zeżartych przez korniki, starych mebli. I mnie. Gdy tak trzymałyśmy w rękach kubki z gorącą kawą po raz kolejny niefortunnie spojrzałam w ogromne lustro ze złotą ramą, w którym zobaczyłam ten kontrast pomiędzy mną a moim gościem, dokładnie ten sam, który uświadomiłam sobie sącząc drinki przy barze, ten, za który miałam ochotę zakopać El żywcem jako demona z piekieł, bo normalni ludzie nigdy nie są aż tak piękni. Tym razem na pewno nie zapomnę ściągnąć ze ściany tego dziadostwa.

Nasza rozmowa przebiegała zupełnie standardowo, jakby według jakiegoś konwencjonalnego szablonu. Eleanor przeprosiła mnie za to, że nie ma zbyt wiele czasu, bo za godzinę odjeżdża jej powrotny autobus, a jak wiadomo na wsi jest tylko jeden przystanek dokładnie po przeciwległej stronie miejscowości. Miała wypić kawę i wyjść, ale zgodnie z narzuconym przez nią tokiem rozmowy, grając w tę nie do końca dla mnie zrozumiałą grę uprzejmości, obiecałam, że odprowadzę ją do samego przystanka.

- Przepraszam, że nachodzę cię tak bez zapowiedzi – uprzejmościom nie było końca, jednak w tych grzecznych frazach słychać było elegancję i salonową manierę prawdziwej damy, nie sztucznej snobki zgrywającej się na wielką paniusię – ale, jak na pewno wiesz, przyszłam tu w konkretnym celu. Przykro mi, że moje przyjęcie urodzinowe nie było dla ciebie zbyt udane. Zniknęłaś tak nagle, ale rozumiem cię, na twoim miejscu zrobiłabym to samo. Normalnie oczywiście zadzwoniłabym do ciebie zapytać, czy na pewno szczęśliwie dotarłaś do domu, ale Louis napisał mi, że odwiózł cię pod same drzwi, więc nie chciałam już zawracać ci głowy…

Louis. Na dźwięk tego imienia drgnęłam. On był prawdziwy. Do tego okłamał swoją dziewczynę ze względu na mnie. Ona nie wiedziała, że całą noc spędziliśmy razem, że wymknęłam się dopiero bladym świtem z jego pokoju, że świetnie bawiliśmy się aż do rana… Nie miałam najmniejszego zamiaru wyprowadzać ją z błędu, niemniej jednak kłamstwo Louisa na przemian wydawało mi się oczywistym posunięciem, po czym dziwiło do reszty. Gdyby znała prawdę, uwierzyłaby w to, że nic między nami nie zaszło? Ciekawe. Między wierszami tego co mówiła Eleanor zrozumiałam jeszcze jedną rzecz, która była dla mnie nowością – to wcale nie ona zorganizowała mi transport do domu jak wcześniej myślałam. Przypomniał mi się ten moment, kiedy zobaczyłam pijanego i naćpanego Zayna idącego w moją stronę, a z nim Louisa, który od razu podbiegł do El… On to wszystko zaplanował. Boże, że wcześniej tego nie dostrzegłam, on ją tylko poinformował o całym zajściu, przecież Lottie nie zdążyłaby tak szybko przyjechać, musiał zadzwonić po nią wcześniej. W końcu zaczynałam wszystko rozumieć, w końcu zauważyłam, że sprawy potoczyły się zupełnie inaczej, niż mi się wydawało i jedyną osobą, której nie byłam totalnie obojętna był właśnie Louis.

- Wiesz, nie będę cię oszukiwać, powiem prosto z mostu – Zayn mnie poprosił, żebym z tobą pogadała – ciągnęła Eleanor, a ja z kolei pociągnęłam łyk kawy, żeby zatuszować swoje zdziwienie. – Pewnie mi nie uwierzysz, ale jemu naprawdę jest przykro z powodu tego, co zaszło.

- To dlaczego sam do mnie nie przyszedł? Dlaczego mnie najzwyczajniej w świecie nie przeprosił? – Miała rację, nie wierzyłam.

- Bał się i było mu głupio. To duże dziecko, zawsze narozrabia, a potem potrzebuje pomocy w sprzątaniu brudów. Nie mówię tego oczywiście złośliwie, to uroczy chłopak. – nie musiała się tłumaczyć, mimo że słabo ją znałam, już zdążyłam zauważyć, że nigdy o nikim nie mówiła w złej wierze – Ale zazwyczaj myśli po czasie. Zawsze dziwiłam się temu, że Louis i Zayn są najlepszymi przyjaciółmi. Obaj są cudowni, ale tak zupełnie różni… Czasem mam wrażenie, że mój facet robi mu trochę za drugiego ojca. – zaśmiała się, a mi zaświdrowało w uszach ‘mój facet’, jakby zaczęła wymawiać jakąś piekielną inkantację - On ma wszystko perfekcyjnie przemyślane, zaplanowane i zawsze myśli dwa razy zanim cokolwiek zrobi, więc akurat za siebie i za Zayna. Poza tym jest niezastąpiony w roli osoby wstydzącej się za jego obciachowe akcje. – również zaczęłam się śmiać, chociaż nie wiedziałam do czego ona tak naprawdę zmierza.

- El, o co on cię dokładnie poprosił? – Postanowiłam przejść do konkretów, ponieważ już zbierałyśmy się do wyjścia i zaczęłam się obawiać, że przez te pół godziny drogi, które nam jeszcze zostało, nie zdążę się dowiedzieć dostatecznie dużo, a sama nie wiem czemu, piekielnie ciekawiła mnie ta sprawa. Widziałam, że waha się i kalkuluje w myślach ile z ich rozmowy może mi zdradzić, a ile powinna zachować dla siebie. Chyba ta decyzja nie należała do najprostszych, bo dopiero, gdy już wyszłyśmy na ulicę, Eleanor odpowiedziała na moje pytanie.

- Chciał, żebym dowiedziała się, jak bardzo jesteś na niego zła i jak bardzo spierdolił. – Uniosłam jedną brew słysząc przekleństwo w ustach El. Zacytowała go, to pewne.

- I jak oceniasz sytuację? – zapytałam przybierając miły wyraz twarzy, żeby moje pytanie nie zabrzmiało cynicznie.

- Kiepsko. – Odwzajemniła uśmiech – Ale nie na tyle tragicznie, żebyś nie chciała go znać. Myślę, że powinniście sami ze sobą porozmawiać i sobie wszystko wyjaśnić.

Milczałyśmy przez kilka dobrych minut pogrążone we własnych myślach. Brała mnie pod włos, prawdopodobnie była nie gorszym strategiem niż Louis i od początku zmierzała do namówienia mnie na spotkanie z Zaynem, ale nie była na tyle głupia, żeby zrobić to wprost. Wiedziała, żebym się nie zgodziła, chociażby miała się przede mną rozpłakać. Zayn na pewno też to wiedział, dlatego nawet nie próbował, a jest zbyt rozgadany i nieroztropny, żeby próbować mnie obłaskawić nie wprost. Trzeba mu przyznać, że osobę do tej misji wybrał wręcz idealną.

Nie chciałam kontynuować tego wątku, więc na odczepne zakończyłam temat obietnicą, że zastanowię się nad spotkaniem. Stałyśmy już prawie na przystanku i wiedziałam, że za chwilę stracę ostatnią szansę na zadawanie pytań. Wzięłam głęboki wdech.

- A co tam słychać u Louisa? – Włożyłam wszystkie swoje siły w to, żeby moje pytanie zabrzmiało na rzucone mimochodem, całkowicie z grzeczności, niczym o pogodę na wyjeździe i zdrowie mamy.

- O, właśnie! Zapomniałabym na śmierć, dobrze, że o nim wspomniałaś! Mam coś dla ciebie. – Zaczęła grzebać w torebce, a mnie kompletnie zamurowało. – U niego wszystko dobrze, dziękuję. – Łyknęła haczyk konwencjonalności aż za dobrze. Widziałam się z Lottie i dała mi to. – wyjęła przepiękną, srebrną broszkę w kształcie kwiatu róży. Była tak misternie wykonana, że wyglądała jak żywy kwiat w odcieniu srebra. Podała mi ją, a ja totalnie zdezorientowana nie wiedziałam, co zrobić.

- Ale… - zaczęłam, ale od razu urwałam. Jakaś nieznana siła nakazała mi zachować milczenie i czekać na rozwój sytuacji. Szczególnie, jeżeli padło imię Lottie, która widziała mnie przecież u Louisa w domu w środku nocy.

- Znalazła to w swoim samochodzie i myślała, że to moja zguba, bo nikt inny nie jeździ tym Audi poza nią i Louisem, no a jego na pewno nie jest – zachichotała. – Więc zwracam prawowitej właścicielce.

- Ale… - zaczęłam po raz drugi, z takim samym, urwanym finałem.

- Nie twoja? – zapytała z nieudawanym zdziwieniem.

- Moja, oczywiście, że moja! – skłamałam, pojmując wszystko w sekundę. – Zapomniałam w ogóle, że miałam ją wtedy przy sobie, dlatego nawet nie zauważyłam, że zniknęła, dzięki wielkie, że ją przywiozłaś. – Uśmiechnęłam się robiąc z siebie słodką idiotkę i wyobrażając sobie, że moje słowa są prawdą. Nim zdążyłam cokolwiek dodać podjechał autobus, do którego z wielką gracją wsiadła Eleanor machając mi ciepło na pożegnanie.

Spojrzałam na różę w moich dłoniach. Skoro tylko Louis i jego siostra jeżdżą tym samochodem, a broszka nie należy ani do mnie, ani do Lottie, ani do Eleanor… Nie mogłam w to uwierzyć. Nie, nie, to nie może być prawda. Nie można przecież zdradzać tak pięknej i idealnej kobiety jak Eleanor, to niemożliwe! Przecież Louis to dobry chłopak, nie mógłby… Spojrzałam po raz drugi na lśniące w słońcu, malutkie cudo.

Do kogo należysz, maleńka?



22 komentarze:

  1. Najlepszy z dotychczasowych rozdziałów! Tylko tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurna! :O Louis zdradza Eleanor?! :O No tego to ja się nie spodziewałam... Miley w opowiadaniu opisuje ją tak, jakby naprawdę była jakimś ideałem, które i tak nie istnieją, nawet taka Elka musi mieć wady ^^
    Jestem cholernie ciekawa co będzie dalej z tą broszką :3
    No i co z tym nieszczęsnym Malikiem? Niech ruszy to swoje zgrabne dupsko i przyjdzie przeprosić Miley a nie wysługuje się Elką, baran -.-'
    Jezuuu kocham ten rozdział jak każdy poprzedni, jest idealny :3
    No i kocham też ciebie, zdolniacho *-*
    Pozdrowionka :* xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwww... znowu tyle miłości! <3 :D wzajemnie! xxxxx

      Usuń
  3. czemu następny dopiero w sobote? :( kurde ja juz chce wiedziec, co dalej! uwielbiam to opowiadanie i ciebie wiedz o tym ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cały dzień czekałam na chwilę, kiedy mogłabym zagłębić się w nowy rozdział i oto jest!
    Trafiłam tutaj przez Furiousa i okazało się to być jedną z lepszych rzeczy jakie zrobiłam. Uwielbiam Twoje opowiadanie, styl pisania, kreśloną fabułę, niezwykle oryginalną. Jestem Twoją fanką, bo sposób w jaki prezentujesz wymyśloną rzeczywistość jest niesamowity. Kocham to!
    Z każdą częścią wciągam się coraz bardziej, przez co przez cały tydzień myślę co może się wydarzyć i za każdym razem zaskakujesz. Przyznaję, jestem uzależniona od Insomii i dobrze mi z tym :)
    Odliczam dni do soboty.
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak miło mi to czytać :) Dziękuję ślicznie xxxx

      Usuń
  5. Wczoraj całkowicie wypadło mi z głowy, że miał się pojawić rozdział. Gdy sobie dziś to uświadomiłam rzuciłam się na mój telefon jak opętana! W końcu nie mogłam się go doczekać, ale wiesz moja skleroza robi swoje. Teraz rozdział, bo po to tu jestem. Ostatnią osobą, której bym się spodziewała w drzwiach jej "domu" była Eleanor. Od razu pomyślałam "Co ona tu robi?". Potem się wszystko wyjaśniło. Fajnie, że Zayn wszystko przemyślał, choć nie ukrywam, że gdyby sam zawitał w jej skromnych progach nasza główna bohaterkanmogłaby dać mu drugą szansę. I teraz skomentuję najbardziej intrygującą mnie rzecz. Mianowicie mam na myśli tajemniczą broszkę. Jakoś nie dociera do mnie, by Lou mógł zdradzić El, może należy do osoby z jego rodziny? Broszki zawsze kojarzyły mi się z babcią, gdyż moja ma ich niezliczoną ilość. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale się tego dowiem, a jak nie w następnym to w kolejnym, będę czekać na to wyjaśnienie choćby nawet parę lat. Podsumowuję, bo strasznie się rozpisałam. Jestem twoją fanką, megafanką. Nawet sobie tego nie wyobrażasz jak twoja niesamowita twórczość powoduje uśmiech na mojej twarzy. Pisz dalej i nie przestawaj. Rozdział jak każdy jest fantastyczny. Pozdrawiam ciepło i życzę weny. Wyczekuję soboty, odliczam już dni!
    Nika. x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję z całego serca <3 To zawsze cieszy jak widzę Twoje obszerne komentarze i myślę, że poświęciłaś te kilka minut specjalnie dla mnie, żeby podzielić się swoimi przemyśleniami na temat opowiadania. Aż chce się pisać dalej:) Pozdrawiam cieplutko! xxxx

      Usuń
  6. *.* Ja chcę więcej!
    N.

    OdpowiedzUsuń
  7. Też nie wierzę w to żeby Lou zdradzał El coś tu musi być na rzeczy... Normalnie chyba nie będę spała po nocach i będę myśleć czyja to broszka :D To najbardziej uzależniający fanfik jakiego widziałam *-* Buziaaak ;****

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Zajrzę do Ciebie w najbliższym czasie ;) xx

      Usuń
  9. Bardzo ciekawe! Widać, że lubisz pisać i wychodzi ci to nieźle. Rozdział ciekawy i miły w czytaniu, zresztą tak jak w poprzednich rozdziałach ;)
    Serdecznie pozdrawiam Amy ;)

    Jakbyś miała czas wpadnij:http://melodie-serc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. xncbsdeiadksl UMARŁAM TO JEST ŚWIETNE! :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak czytam, czytam i ciągle mi małoo. Chce więcej <3 Uwielbiam to!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to miłe, bo jak przeczytałam Twój komentarz pod pierwszym rozdziałem to od razu zastanawiałam się, czy aby na pewno Cię nie znudzę i dotrwasz do końca, a tu nie dość, że dotrwałaś, to jeszcze taką miłą opinię mi wystawiasz <3 Dziękuję! :) xxx

      Usuń
  12. Jeee, cant wait! :D
    Pozdrawiam xx ~jolka
    Ps. W ostatnim poscie pomyliły mi się imiona, zamiast Lottie miała być Miley, sorki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, każdy wie o kogo chodziło ;) Cieszę się, że cały czas czytasz <3 Dzięki xxx

      Usuń
  13. Boże jaki koniec :o Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Jejku nie no, szkoda że Zayn nie przyszedł sam pierwszy przeprosić. Ale z jednej strony dobrze że Eleanor przyszła :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie idzie przeczytać rozdziału VI :<

    OdpowiedzUsuń